#2 "Znalezione nie kradzione"



    Są auto­rzy ksią­żek któ­rych nie trzeba opi­sy­wać, wpi­sują się w kla­sykę a zara­zem są naj­bar­dziej znani ze swych tajem­nych mocy do takich należy Ste­phen King. Mistrz kry­mi­nału, autor wielu ksią­żek lecz ostat­nio trwa u mnie na niego małe bum, a to za sprawą jego try­lo­gii.
Z książ­kami jest jak z alko­ho­lem zawsze ude­rza do głowy i uza­leż­nia, lecz tutaj jest ta róż­nica że kaca mieć nie będziemy będziemy towa­rzy­szyć naszym boha­te­rom przed „chwilę” aż do ostat­niej strony, gdy ich los się zakoń­czy. A ona wylą­duje jak dzika panienka w łożku roz­czo­ch­rana i roz­ocho­cona, zma­camy ją dogłęb­nie pozna­jąc od środka tą „panią” ujawni przed nami wszel­kie swe skry­wane tajem­nice. Ale tu jest jedno pewne i to od Cie­bie zależy czy wej­dziesz w tą grę oraz czy zechcesz pod­cią­gnąć zacza­ro­waną kur­tynę. Za którą skrywa się tajem­ni­czy świat, owiany chwilą grozy, dresz­czem oraz szem­ra­nym towa­rzy­stwem.




Historia lubi toczyć się kołem

    Pierw­szą część try­lo­gii czyli „Pan Mer­ce­des” dawno opi­sy­wa­łam, dla przy­po­mnie­nia odsy­łam do tamtego posta. Zasia­da­jąc do dru­giej czę­ści czu­łam się jak debil w śle­pym labi­ryn­cie, przez chwilę poczu­łam się jak­bym śniła na jawie a to za sprawą początku…
Akcja dzieje się w 1978 roku gdzie trzech kum­pli razem pra­cują i razem obser­wują dom pisa­rza znaj­du­jący się na far­mie w New Hamp­shire, Roth­stein napi­sał i wydał trzy powie­ści. Lecz losy Golda nie poszły tak jak Mor­ris Bel­lamy by chciał więc zapla­no­wał wła­ma­nie do jego domu. Razem z kum­plami obra­biają jego dom, głów­nym celem jest sejf i zawar­tość którą skrywa. Znaj­duje się tam gotówka oraz mole­skiny zawie­ra­jące dal­sze dwa tomy opowie­ści o Gol­dzie. Obie­cy­wał kum­plom że nie zabije pisa­rza, lecz słowa nie dotrzy­mał i to nie ostatni raz…
Ucieczka niby taka pro­sta, ale bar­dziej kręta Mor­ris zabija dwóch pozo­sta­łych swo­ich wspól­ni­ków byle tylko mieć mole­skiny dla sie­bie i tylko dla sie­bie. Zacho­wuje się jak obłą­kany, nie­zrów­no­wa­żony psy­chicz­nie, a zresztą to jest psy­cho­pata pozba­wiony uczuć jaki­kol­wiek. Skrywa się w bez­piecz­nym miej­scu jakim jest dom z dzie­ciń­stwa, wie dosko­nale że matki nie będzie w nim tylko musi udo­bru­chać moni­to­ring osie­dlowy zwany potocz­nie sąsiadką. Bar­dziej wścib­ską niż szpaki na drze­wie.




 Kurcze upieczone!

  Ma na sumie­niu trzy zabój­stwa, pełno mole­ski­nów z dwoma tomami powie­ści która nie ujrzała świa­tła dzien­nego. Posta­na­wia iść na mia­sto na piwo, by na chwilę prze­stać myśleć o „ści­ga­ją­cej” go poli­cji. Lecz wcze­śniej skrywa gotówkę wraz z note­sami w kufrze głę­boko i daleko byle były bez­pieczne. Póź­niej już akcja nabiera bar­dzo szyb­kiego tempa, gwałci kobietę zabój­stwa ucho­dzą mu na sucho, spę­dza 35 lat w wię­zie­niu aż wycho­dzi na wolność…





Jeden dom dwie histo­rie

   I tutaj histo­ria koło zata­cza drugi raz pierw pod City Cen­ter ojciec Pete ulega wypad­kowi przez „Pana Mer­ce­desa”, który i tak znaj­duje się w szpi­talu bo jest „warzy­wem”… Ojciec pra­co­wać nie może, matka zaś pra­cuje ale ledwo co ich finanse zipią, muszą zmie­nić miesz­ka­nie na mniej­sze. I tra­fiają do domu gdzie Bel­lamy nie­gdyś miesz­kał, zako­pał kufer ze swym skar­bem. Pew­nego zimo­wego wie­czora chło­piec idzie nad rzeczkę, urywa się gałąź i tro­chę drzewo obniża swój konar odsła­nia­jąc to co w ziemi skry­wało tyle lat. Jest to kufer, znisz­czony ale jakże tajem­ni­czy posta­na­wia go otwo­rzyć…




     Wię­cej nie zdra­dzę, bo i po co? Każda strona to było coraz gło­śniej­sze wes­tchnie­nie i nie­do­wie­rza­nie. A w myślach tylko jedno DASZ RADĘ PETE! Ostat­nie pięć stron? Zasta­na­wia­łam się dobre pół­go­dziny czy aby na pewno chcę zosta­wić Billa i Pete aż do ostat­niego tomu. To było cięż­kie, upiorne a zara­zem gorące! Zresztą tą książkę każdy powi­nien obo­wiąz­kowo prze­czy­tać, boję się co mnie czeka w „Koniec warty”.






 



Prześlij komentarz

0 Komentarze