"I am the..." Zmiksuj i stwórz swój nivea soft mix me





   Delikatnie zbliża się. Delikatnie przypomina o sobie. Coraz szybciej twe serce zabije. Ale nie mowa tu o miłości, chociaż każdy z nas w wakacje inaczej zaszaleje. Jedni się zakochają, by za chwilę ta melodia uleciała. Pozostała delikatnym wspomnieniem, jak ten piasek pozostały w butach. Takie na chwilę, przelotne... Ulotne... Melodia prowokuje, by zacząć tańczyć, delikatnie swe ciało odsłonić i dać je ogrzać promykami słońca. Ale gdzie spędzisz ten czas? To już twoja sprawa. Ale w łazience możesz przez, chwilę być gdzie chcesz, tak samo z książkami. Jedziesz bez walizki, wracasz z poszerzonym horyzontem i wspomnieniami, emocje nie tak szybko osiądą... 




   Parę dni temu w moje ręce trafiła nowość od Nivei, jak nie zwracam uwagi na nowości do cery swej. To tym razem przykuło mą uwagę, po pierwsze opakowanie iście wakacyjne. Nęcące i kuszące, by za chwilę pokazać swe wnętrze. A w środku skrywane trzy kremy, które śmiało przypomniały mi o pewnej bajce. Pierwsze skojarzenie z nimi to Atomówki może to dziwne, ale trzy kolory i trzy bohaterki. Każdy krem inny zapach ma, tak samo, jak dziewczyny każda była inna. Jeżeli pamiętasz tę bajkę to pamiętasz Bójkę, czerwono różowy ubranko miała. Tak samo jest z kremem „I am berry charming one”, różowe opakowanie skrywające w swym wnętrzu krem nawilżający o niebanalnym zapachu. Na nosie mi gra soczysta malina, rabarbar a by za chwilę dodał swe pięć groszy granat. Całość tworzy wybuchową i świeżą mieszankę, lekko słodkawą, ale kojarzącą się z latem. 




   Krem dopasowany do mnie? Został wskazany żółty, noszący nazwę „I am the happy exotic". Czy zostało coś pomylone? A gdzie tam! Żółte opakowanie przywodzące na myśl, wyspę egzotyczną gdzie papugi grają swe arie i te fale, rozbijające się... Cisza? Nie do końca, bo trzeba wsłuchać się w to, co w duszy gra. Bajka również nosiła żółte ubranko, była delikatna i słodka, ale gdy emocje z niej kipiały... Zresztą sami wiecie, co się wtedy działo. Otwierając opakowanie, można wyczuć wyraźnie ananasa, banana i delikatną woń kokosa. Delikatnie szepce to nie koniec tej zabawy, bo przecież to dopiero początek. 



   Być w lesie tropikalnym, tam, gdzie każdy szelest może oznaczać coś innego. Tam, gdzie, każdy liść chłonie wodę i wysoka temperatura. Ale gdy wzbijesz się na huśtawce, twe oczy ujrzą przepiękne widoki i zapomnisz o całym świecie. Będzie liczyć się tylko ta chwila, ten moment. Wszędzie zieleń, nawet Brawurka taka była. Tajemnicza, spontaniczna i dająca ponieść się chwili. To wszystko idealnie wpisuje się w zapach, kremu „ I am the chilled oasis one". Delikatny zapach trawy cytrynowej, lekka woń mięty i całość stworzy mieszankę tajemniczą, ciężką do odkrycia. Ale to od Ciebie zależy, co wybierzesz. Kości zostały rzucone, teraz twój ruch.