Jesień. Pięknie wygląda, ale nie oszukujmy się na zdjęciach. Nie przepadam za tą porą roku, kocham zimę! Ale ma ona też swoje uroki, nie tylko sezonowe warzywa czy też grzyby. Ale także to, że można bezkarnie odpalić sobie świecę. Pod wpływem chwili, kupiłam sobie tak YC ogromny słoik. Zachęcona zapachem, w którym zakochałam się od razu! Odpaliłam ją parę raz, początkowo zapach pięknie pachniał. Delikatnie otulał me serducho, topniały lody i jakoś tak przyjemniej. Ale...
Pewnie kojarzysz określenie „pachniesz jak kiełbaska"? Jak pachnie według yc jesień? Jak śmierdząca skarpetka. Po paru odpaleniach ujawniło się jej drugie oblicze, które pachniało paskudnie. Przy tym zapachu, każdy mocno śmierdzący ser to pikuś. Ale nim odkryłam sprawce tego smrodu, minęło dobre parę minut. Serio? Tak musi pachnieć jesień? Nie... Ale co zrobić. Do tego jeszcze jej spalanie to jakaś porażka! Powstało w niej swego rodzaju korytko, lekko wydrążone, a wosk na ściankach słoika pozostawał. Nic przyjemnego... Gadałam ze znajomą, gadka szmatka i padło, że trzeba świecy ubrać sweterek. Yyy, bo jej zimno? Nie, bo ona musi się równo spalać.
Jeszcze mnie nie... By kupować jej jakiś sweterek albo jakieś dodatkowe przykrycie na łepek, bo wtedy płomień będzie pięknie się utrzymywał... Pędzę lecę, aż się kurzy. Do tego wszystkiego jakość, świeca jakościowo bardzo słabo wypada. Produkowana w Czechach, a cena spora nie oszukujmy się. Pierwszy i ostatni raz kupiłam yc, pokochałam całym swym serduchem Goose Creek. Ale o nich będzie innym razem więcej, dodatkowo w tkmaxxie można je zakupić w bardzo przyjemnych cenach.