Są wydarzenia, na które
czekam z utęsknieniem. Nie są to spotkania z innymi blogerami, bo z
tymi najważniejszymi spotykam się bez niczego... Na które
wydarzenie tak czekam? Oczywiście że na targi książki, które co
roku odbywają się w Krakowie. Może na wiosnę pojadę na
warszawskie targi, zresztą to się zobaczy... Będzie zależało,
czy mam co czytać i czy przy okazji, jakieś super wydarzenie
będzie. Gdy patrzałam w kalendarz, do targów był ponad miesiąc.
Nim się obejrzałam, zostały trzy dni. A to bilety ogarnąć, a to
walizkę spakować, spisać na listę co chcę zobaczyć itp. Niby
wszystko było dograne, ale i tak się nie udało. Z czym? Z
książkami, miałam kupić trzy sztuki. A kupiłam znacznie więcej,
czy żałuje? Ani trochę, szczególnie tych książek które
zostałam namówiona. Ograniczał mnie bagaż, jedna walizka. Ale jak
było na targach?
Pojechałam pierwszego dnia w czwartek, droga ta
sama i miejsce te same. Oczywiście że Expo na Galicyjskiej, ale tym
razem jakby luźniej. Mniejsze korki, lepsza koordynacja ruchem,
lepsza komunikacja. No chyba że jakiś wypadek się zdarzy na
Lubiczu, wtedy nie ma zmiłuj się. Trzeba taksówką jechać, bo
żadnym tramwajem się nie przejedzie. Szkoda tylko, że
organizatorzy nie dali jakiegoś autobusu z centrum. Niby spore
wymaganie, ale znacznie by uprościło zadanie tym co przyjeżdżają
i nie znają drogi... Na targach pojawiłam się chwilę po
dziewiątej, wtedy jeszcze były przyjemne pustki. Dało się
normalnie przejść, zrobić zdjęcia wszystkiego co się chciało.
Ale największy minus? To szatnia w trzeciej hali tej co dostawili,
zapierdzielać z kurtka, torbą i sprzętem na sam koniec trochę
słabo... A jeszcze jak chciało się wyjść, było jeszcze
gorzej... Bo dzikie tłumy panowały... Największa atrakcja tego
dnia? To nie tylko książki, ich ceny które momentami kusiły i po
cichu nęciły tą słodką melodię "Kupppp mnieeee". To
nie tylko przepiękne stoisko Szwecji kusiło ale te wrzosy mi do
tego kraju nie pasowały totalnie. To nie tylko cudny robot, mowa o
śpiewającym robocie. Zresztą znajdźcie sobie go na fb, genialny
jest! Gdyby jeszcze tylko prał i sprzątał zabrałabym go, idealny
bajerant!
To nie była ciemna strona blogosfery, bo to co się tam
działo przemilczę. To co usłyszałam na papierosie było moje, to
co inni gadają... Ale ta atmosfera to coś pięknego! Młodzież i
dzieci, które podobno nie czytają a tam były w czwartek tłumy
dzieci. Tłumy po książki. Aż się łezka w oku zakręciła na ten
widok, ludzie nie czytają? Czytają, tylko te bzdury są powielane
bo to statystyki... Chrzanić te statystyki, warto udać się na
takie targi i zobaczyć, na własne oczy jak ludzie nie czytają.
Ile czytają, co kupują chętnie i jak dyskutują na tematy
okołoksiązkowe. Te targi to nie tylko kup nasze książki, ale to
jest miejsce gdzie spotykają się ludzie co kochają literaturę.
Tak w tym miejscu, spotkałam parę osób poznanych w internecie,
miło było! Odkryłam pewne sekrety. Poznałam wiele gwiazd, bo o
tych mniej ważniejszych nie ma co nawet wspominać...
Była
przepiękna Anna Dymna, która jest jak wino. Marta Kisiel, której
książki uwielbiam. Przelotem spotkałam Witkiewicz, no i nareszcie
poznałam Rogozińskiego. Poznałam obiecujący duet, mowa o
Magdalenie Kawce i Małgorzacie Hayles. Zresztą o ich książce
będzie niedługo. Żałowałam że nie udało mi się dotrzeć na
spotkanie Nataszy Sochy. Ale za to udało mi się poznać, wulkan
pozytywnej energii, która z tej kobiety aż bije, mowa o Marzenie
Rogalskiej. No i nareszcie Bonda! Uwielbiam ją! Nie raz pisałam o
niej, udało mi się fartem dotrzeć na jej spotkanie zamknięte,
pozostaje mi czekać na jej najnowszą książkę. Pogoda w Krakowie,
w tym czasie nie dopisywała. Dlatego też byłam na targach w
czwartek i sobotę, bo jeżeli w sobotę byłaby pogoda nie
jechałabym na targi. Dlaczego? Muzea! Tak uwielbiam łazić po
muzeach, uwielbiam tą chwilę gdy przechodzą mi ciarki po plecach.
I tą ciszę... Jeżeli szukacie bardzo dobrej książki, polecam
powieść Marty Kurek "Dragonus Cracovus Biomagia".
Dlaczego? To jest FANTASTYKA i mega mega wciągającą historia, ale
jak czytacie to najlepiej weźcie dwa dni wolnego. Reszta rzeczy nie
z targów, w kolejnym wpisie. A teraz tylko kawa lub herbata i
oglądajcie zdjecia...