I pomyśleć że ta książka, u mnie leżała tyle czasu. Ostatnio wybrałam sobie parę książek, z postanowieniem by je przeczytać do końca lutego. Trzymam się tego, wśród nich była "Adios muchachos", wydanie kieszonkowe ale... Nie zawsze kupuję pełnowymiarowe wydanie, czasem gdy chcę ją bardziej schować i by udawała, że ona przecież była na tej półce. Zawsze, ale to zawsze kupuję kieszonki. Nie gryzą mnie wyrzuty sumienia, że kolejna kupiona. Że będzie ileś leżała. Że najwyżej z niej zrobię sobie szafkę pod lampkę, by móc czytać...
Gorący klimat, słoneczna Hawana. I ona dwudziestojednoletnia Alicja, ponętna kobieta wiedząca co chce osiągnąć w życiu. A co chce? Znaleźć męża milionera. Jak to robi? Ona codziennie jeździ po swoim mieście, ale nie tak zwyczajnie ubrana. Po prostu eksponuje to co ma najlepsze, krótkie spodenki które mało co zasłaniają a bardziej eksponują pośladki. Koszulka, specjalnie taka z ogromnym dekoltem i mocno opięta. Do tego rower, który ma za wysoko siodełko. Wszystko po to by, bardziej eksponować swe cztery litery, które hipnotyzują mężczyzn. Można ich śmiało porównać, do Reksia który nie jadł nic od 20 minut ale na mięso zawsze się rzuca. Ślini się, tak że błotnik dawno zapchany... No i gdy wspomniana, już wyżej główna bohaterka wyjeździ okolicę, znajdzie swą ofiarę a musi to być obcokrajowiec, zaczyna swe przedstawienie z pedałem. A chodzi z nim o to, że ma tak przerobiony swój rower że jedno jej pstryknięcie a on odpada, panna teatralnie upada i jakby to był najgroźniejszy wypadek. Wspomniany już obcokrajowiec, poczuje się przez chwilę jak rycerz by uratować damę w potrzebie. Wysiada i ratuje ją. Ona trochę jojczy, na swój cholerny rower, rozpacza bo to jej "jedyny" środek komunikacji bo ona jest biedną studentką. On proponuje że ją odwiezie do domu, ona się zgadza. Ale gdy podjeżdża z gościem pod dom, mamusia dba o szczegóły. Jakie? A tu nagie foty, a tu alkohol idealnie zimny itp.No po prostu gościu , czuje się jak w niebie. I tak z każdym robi, uczy ich jakiś tańców w łóżku, ale pokój jest cały w lustrach. Wiecznie psuje się klima, a bo to... Aż wpada pewnego razu na Viktora, ta sama śpiewka, ten sam bajer. Ale tu jest coś nie halo, dlaczego? Bo trafia swój na swego...
Jak to się dalej potoczyło? Nie napiszę, ani Ci nie podpowiem. Żałuję że dopiero teraz, zabrałam się za nią. Dlaczego? Trochę rozgrzała klimat, trochę czarnego humoru, ale przede wszystkim dużo humoru. Na samym końcu poplułam się ze śmiechu. To co tam się wyczynia to jest komedia. Ale pozytywna, przyznaję był moment że mnie nudziła ale tylko przez chwilę. Po tym akcja przyśpieszyła dwa razy, główna bohaterka to nikt inny jak udającą studentkę panienka lekkich obyczajów. Uwielbia to co robi, a że szuka to pewnie znajdzie. Ale czy ja wiem? Zresztą jej matka, to także dobra kombinatorka. Ale o co chodzi? Nie powiem, trzeba to przeczytać. Wiem, okładka nie zachwyca ale wszystko kręci się koło tyłka dziewczyny. Całość czyta się bardzo szybko, wciąga i nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć. Napisana prostym językiem, wulgaryzmy? Zależy to jak ktoś na to spojrzy.
19 Komentarze
Chyba nie do końca mój klimat, choć Kubę bardzo lubię...
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książką, ciekawa jestem jak skończy się ta historia
OdpowiedzUsuńMocno mnie zaintrygowała ta recenzja swój na swego trafił. Chętnie przeczytam choć raczej bym nie sięgła gdyby nie ten wpia.
OdpowiedzUsuńTrochę humoru mi sie przyda - muszę jej poszukać.
OdpowiedzUsuńHistoria zupełnie nie w moim klimacie. Może i czyta się szybko, ale dla mnie byłaby raczej męcząca.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tą recenzją. I trafia swój na swego... Kontynuacja jest zapewne interesująca. Chętnie sięgnę po tę pozycję. :)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe ? I nie chcesz nic powiedzieć ...:-)
OdpowiedzUsuńCiepło od samej Hawany :-)
Pomyśleć, że miałam ją kiedyś w rękach, ale zrezygnowałam z kupna... Lubię czarny humor więc chyba czas znów się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo mnie przekonuje, lubię ciepły klimat i czarny humor :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie moje klimaty, ale recenzja bardzo wciąga:)
OdpowiedzUsuńBeletrystyka nie należy zbytnio w sferze moich zainteresowań, ale tak ciekawie to opisałaś, że aż zastanawiam się, na kogo trafiła opisywana przez ciebie bohaterka.
OdpowiedzUsuńJak Havana to wpisuje na liste
OdpowiedzUsuńDobra lektura na chłodne dni, każdemu powinno zrobić się przy niej cieplej.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ciekawie czy mają ją w mojej bibliotece?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie w mom stylu (nikt nie zginął na początku hihi;), ale opisalaś ją bardzo zachęcająco! I wiesz co? Uwielbiam wydania kieszonkowe! Przecież najważniejsza jest treść!
OdpowiedzUsuńZapiszę sobie tytuł i może przeczytam, zwłaszcza w te ponure dni :)
OdpowiedzUsuńHi hi, zapowiada się ciekawie. Podoba mi się twoje podejscie do kupowania wydań kieszonkowych :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, już okładka mnie odrzuca.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.