Niedawno pisałam o perfumach "Good girl", nie bez powodu. Zmotywował mnie do tego pewien inny perfum. A mianowicie chodzi o coś co wyszło spod skrzydeł marki bi-es, czyli perfum "Selfie Girl".
Nim zacznę pisać o tym perfumie, polecam przeczytać pierw wpis o oryginale czyli ten. Dlaczego? Bo dzięki temu, nakreślisz sobie ten zapach jak pachnie. Jakie główne nuty w nim dominują, jak działa na mnie itp. To teraz wrócę do tych perfum bi-es, które kupiłam przez przypadek w Hebe. Może to wstyd ale tej marki mam pierwszy flakon takich perfum, kupiłam go za 17 zł. Cena całkiem przystępna i trochę dziwnie podejrzana. W sieci można znaleźć, że jest to odpowiednik perfum C.H. "Good girl", na tą chwilę przemilczę ten fakt. Za jakąś chwilę tą rozwinę, dlaczego...
Może zacznijmy od najłatwiejszego i najbardziej istotnego, czyli opakowanie które już swoją szatą graficzną próbuje nawiązać do C.H. I tu wprowadzi w błąd wiele osób, tonacja pudełka podobna. Sam falkon z tandetną zakrętką, próbującą imitować kryształki, no i ta szpilka która wyglądać nie wygląda... Cena kusi od pierwszej chwili, ale że każdy myśli że jest to odpowiednik kupi te perfumy. Ale czy warto? Moja odpowiedź brzmi nie. Bo jeżeli znasz oryginał to znajdujesz się w jednej z dwóch grup, albo go kochasz albo nienawidzisz. Jestem w pierwszej grupie, uwielbiam tamten zapach dlatego pisałam o wpisie C.H.
W sieci można znaleźć że to odpowiednik, no i tu się schody zaczynają bo odpowiednik to takie sporo naciągane. Dlaczego? Bo szata graficzna okey, ale reszta nie. Te perfumy, nie pachną one cuchną prze okrutnie! Nie dość że duszący zapach, to jeszcze powodują ból głowy i to po krótkiej chwili. Czuć w nim sam alkohol, który dusi aż za dusi... No ale czego można było spodziewać się po perfumie za siedemnaście złotych, strata pieniędzy... Teraz zaczęłam się zastanawiać, jak niektórzy mogą nazywać niektóre perfumy odpowiednikami. Albo jak kupować podróbki i udawać, że to oryginał...
11 Komentarze
Miałam okazję go powąchać i zgadzam się, dusi strasznie a zapach jest okropny.
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam tytuł, to pomyślałam, że wpis będzie na temat instagramowych trendów, a tu zaskoczenie :). Nie znam tego perfumu, a co do podróbek to faktycznie jest ich bez liku, ale to nie to samo.
OdpowiedzUsuńSam wygląd już intryguje.
OdpowiedzUsuńJedne odpowiedniki droższych perfum są udane, inne są porażką ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam kilka flakonów Bi-Es, teraz już od dawna po nie nie sięgam.
OdpowiedzUsuńMiałam już wiele perfum Bi-es. Tych nie znam. Żeby ocenić, musiałabym powąchać ;) Jeśli są za mocne, zbyt duszące - odpadają ;)
OdpowiedzUsuńkiedyś miałam jakieś flakony od tej firmy, jedne były fajne a drugie nie. jednak podróbkom mówię stanowcze nie.
OdpowiedzUsuńJuż sama butelka mnie odrzuca, zapachu nie znam, ale nie lubię odpowiedników oryginalnych perfum.
OdpowiedzUsuńja od kilkudziesieciu lat jestem wierna euforii
OdpowiedzUsuńJa niestety mam migrenę i po tanich i po drogich perfumach. Nawet żel pod prysznic nie może pachnieć 😔
OdpowiedzUsuńNiezbyt zachęcający opis, więc nie będę nawet próbować wąchąć;)
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.