Wakacyjna kosmetyczka







      Najłatwiej powiedzieć, zabieram misia w teczkę i jadę na wycieczkę. Ale taka wycieczka, to nie takie hop ciup. Dlaczego? Bo by pojechać, trzeba pierw się spakować a to nie takie proste. Dlaczego? Bo standardowo, czegoś zapominamy i zazwyczaj jest to szczoteczka do zębów lub ładowarka do telefonu. I możemy robić całą listę, spisać co chcemy spakować. Ale czy to ma jakiś sens? No dobra, tak niby na fotach pięknie to wygląda. Ale w praktyce? Albo pakujemy się jak na wycieczkę, trwającą pół roku albo za mało bierzemy. Trzeba to wszystko wyśrodkować, ale najważniejsze co spakować do naszej wakacyjnej kosmetyczki? Wiele kobiet, staje przed tym zadaniem które jest ciężkie. Dlaczego? Bo chcemy zabrać całą zawartość łazienki, a zarazem zmieścić się w bagaż podręczny. Jeżeli jadę gdzieś, na powyżej tygodnia robię tak. Nie zabieram żelu pod prysznic, ani balsamu do ciała czy dezodorantu, czy płynu micelarnego. Po prostu idę do drogerii na miejscu i kupuję, bez żalu co zostanie wyrzucam i zawsze mogę zaoszczędzić miejsce w kosmetyczce. Tym razem jadę, tylko na niecałe trzy dni i co zabieram? Całego tira kosmetycznego. 





       Zazwyczaj kupowałam pojemniczki podróżne w Ross, ale przez przypadek znalazłam lepszą opcję w Hebe. Kosmetyczka, do tego parę pojemniczków na płyny i do tego trzy różnej wielkości pojemniczki na kremy. A także szpatułka, dodatkowo w każdym opakowaniu jest naklejka by opisać co za specyfik tam umieścimy. Całe opakowanie kosztowało mnie niecałe dwadzieścia złotych, była mniejsza wersja z kosmetyczką za piętnaście złotych. Na sztuki także można dokupić. 





      No i zaczynam, wam powoli zdradzać co zapakuję do swojej kosmetyczki. Może zacznę od koloru włosów, powinnam zrobić je na różowo bo w końcu jadę na koncert Pink. Ale nie zrobię tego, nie lubię tego koloru. Uwielbiam niebieskie mieć włosy, właśnie takie mam najczęściej i tym razem pomogła mi szamponetka z owada NUQI, gdzie pod tą marką skrywa się Marion. Opakowanie dorwałam za trzy złote, może nawet mniej kolor wychodzi mega fajny i inny niż wszystkie, ale nie ma co się łudzić nie jest on trwały i nie będzie. Oczywiście że biorę malutkie opakowanie szamponu i odżywki do włosów, o tym duecie pisałam już tutaj, więc powtarzać się nie będę. Dodatkowo zabieram także suchy szampon, i tutaj niezastąpiony Batiste, najlepszy z suchych szamponów jakie są na rynku. 




       Miniaturka żelu pod prysznic od Kneipp, idealnie sprawdzi się w każdej podróży. Zapach? Nie znam, dopiero poznam. Mam ich mały zapas, nauczyłam się że jadąc gdzieś lepiej je mieć bo są mega wydajne. Balsam do ciała? Stosuję je nawet w lato, ale zawsze wieczorami. I tym razem biorę jego tylko odlew, postawiłam na Nature Box o zapachu kokosa. Idealnie wsiąka w ciało, ale pachnie specyficznie mega! I konieczna podczas wycieczki letniej ochrona przeciwsłoneczna, bo nie lubię mieć spalonych rąk czy innej części ciała, nie opalam się ale idąc gdziekolwiek te słońce mnie uraczy swoim całusem. 
Dezodorant? Nie oszukujmy się, latem te naturalne same sobie nie radzą i są do dupy. Wybaczcie że tak bez ogródek ale to prawda, dlatego stosuję ten od Dusch Das, chroni idealnie i nie jest naturalny, ale ja mam się czuć komfortowo, a nie lubię gdy inni czują smród...  Na noc stosuję ałun, bo na dzień to ja do niego cierpliwości nie mam... 





    Od zawsze się zastanawiam, po co kobiety w lato noszą włosy rozpuszczone. Przecież to ani przyjemne, ani praktyczne, chyba że chodzi o walory estetyczne? Sama osobiście stawiam na wygodę, dlatego zabieram klamerkę do włosów i parę gumek do włosów. Dodatkowo przy torebce, zawsze mam przyczepiony żel antybakteryjny od Balei, o którym już pisałam w tym wpisie.  Skoro koncert to i piosenki, czy ktoś umie się oprzeć i nie zacząć podczas takiego wydarzenia śpiewać? Dobra, wiem tylko ponuraki siedzą i nie tańczą, czy też nie śpiewają. Sama nie umiem śpiewać, ale na koncercie? Można wszystko, w końcu śpiewać każdy może trochę, lepiej trochę gorzej... Dlatego zabieram ze sobą, pewne zabezpieczenie swego gardła, i mam zamiar je wspomagać suplementem Tantum Natura z propolisem. Mam nadzieję że mnie nie zawiedzie, gdy go będę potrzebować. I najważniejsze, dezodorant do stóp. Nie cierpię łazić w klapkach, chodzę w trochę innym obuwiu, a podczas wycieczek ubieram wygodne adidasy lub sandały. Dlatego, ściągając obuwie z nóg chcę czuć pewien komfort, i nie wstydzić się tego że one "pachną" inaczej. A wiele osób o tym zapomina... I ostatnia rzecz, jaką od zawsze mam w torebce, czyli chusteczki odświeżające. Które nie raz ratowały mnie z opresji, także pochodzą z Hebe i kosztują niecałego zeta. 







      Micel? Zabieram tylko odlewek tej wielkiej butli, najnowsze dzieło Ziaji z serii dla młodej cery. Fajny przyjemny, nie powoduje podrażnień ale używam go z doskoku, wszystko przez kochaną pompkę, zwaną dyspenserem. O co z nią chodzi? Działa, jakby chciała ale ktoś jej na dupę usiadł i biedna się czołga w okopkach...  Wiele osób uważa, że podczas lata nie powinno się używać perfum. Bo dla tych co używają, znajduje się osobne piekło. No to ja mam wersję luksusową, piekło czeka bo używam perfum i to nawet tych mocnych, kocham je! Nie patrzę na porę roku, chociaż me serce kocha zimę! Tym razem stawiam na miniaturkę, słodkiego zapachu o którym pisałam już tutaj.  Z nim jest to raczej miłość totalna, bo to czwarte moje opakowanie jego. Kolejnym produktem jest krem pod oczy z rollerem, który idealnie chłodzi i daje ukojenie delikatne. Nie potrzebuję czegoś mocnego, potrzebuję tylko takiego produktu co ściągnie mi opuchliznę poranną. Sprawdza się w tym idealnie, a w niczym nie różni się od innych produktów, tylko tym że kosztuje chyba z siedem złotych bo to marka własna Ross. Kolejne moje takie odkrycie to jest krem/ żel z Orientany, aktualnie można go kupić z gazetą Zwierciadło za niecałe dziewięć złotych. Spisuje się doskonale! I na dzień i na noc, kupiłam jego mały zapas! I pasta do zębów, Niyok na bazie oleju kokosowego widziałam ją już nie raz w Ross. Ale dopiero niedawno ją kupiłam, żałuję że tak późno! Jest prze genialna! Ale o niej będzie osobny wpis, jest tego warta! 





     Ale czymże urlop byłby, bez przyjemnej lektury? Właśnie, czas podróży trzeba sobie umilić, dlatego zabieram dwie książki w swoją podróż. Obie lekkie, typowo kobiece i które wiem, że bardzo szybko przeczytam. Obie są kolejnymi tomami, pierwsza czyli "Horyzonty uczuć" za mną, za jakiś czas będzie o niej osobny wpis. Dwa kolejne tomy, to nic innego jak dalsze losy bohaterów poznanych w pierwszym tomie. Pierwsze moje spotkanie z twórczością tej autorki, a także nie ostatnie. 






   I to było by wszystko, bez ubrań to prawie cały mój bagaż. I nie potrzeba żadnych, magicznych spisów i tak zawsze czegoś zapomnę. W tym wypadku, standardowo zapomniałam o szczoteczce do zębów ale ją to już kupię na dworcu. Uciekam na urlop! Ahoj przygodo!


Prześlij komentarz

15 Komentarze

  1. Uwielbiam Twe konkretne teksty. Do dupy i część, bo jak to nazwać inaczej :D Te pojemniki są super, chociaż ja szybciej do Hono lulu się wybiorę jak dokądkolwiek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczoteczkę na szczęście zawsze można sobie kupić na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię pakowania, ale gdy to robię zabieram mini produkty ze sobą

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te małe buteleczki, lżej jest je nosić niż takie duże butle.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja na krótkie wyjazdy zabieram najczęściej próbki kremów, perfum itd :) Ale ostatecznie i tak kończy się na wypchanej po brzegi kosmetyczce :P A co do włosów - ja dążę do idealnego popielu - ciężka praca :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety nigdy jeszcze nie byłam w HEBE - kompletnie mi nie po drodze, nie mam nigdzie w pobliżu. Ale jestem minimalistką - szczególnie na wakacjach :) też przelewam, albo biorę jeden porządny krem lub próbki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię zabierać mini produkty na wyjazdy, gdyż nie zajmują tyle miejsca i nie są takie ciężkie. Wszystko można wykorzystać podczas jednego pobytu, a później idealnie znajduje się przestrzeń na pamiątki z podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mam pojemniczki z hebe i sprawdzają się swietnie! ☺️

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam kilka takich pojemniczków, najczęściej przelewam żele i szampony, a na wakcje zabieram najwięcej kosmetyków w postaci próbek, które przechowuje na ten cel ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bed Head? Mysłalam że wycofali tę turkusową serię. Uwielbiam te kosmetyki. Gdzie kupujesz?

    OdpowiedzUsuń
  11. No byliśmy na oblężeniu i Gregor po całym dniu miał tak "pachnące" stopiszcza że hoho. Dlatego rozumiem pakowanie na wyjazdy antysmrodków do stóp :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jak dla mnie zdecydowanie krem z filtrem i coś łagodzącego, więcej nie trzeba ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uzupełniamy co sezon, buteleczki pojemniczki i mniejsze wersje kosmetyków. W zasadzie zawsze jesteśmy przygotowani do ... lotu z kosmetykami :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Też wybieram te "nienaturalne" antyperspiranty. Nie mam problemu z dużą potliwością, a te naturalne i tak sprawiają, że nie czuję się świeżo.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.