#3 Kosmetyczny tasiemiec






    Kolejna odsłona kosmetycznego tasiemca, tym razem bardziej miks. Bo nie ma jakiejś specjalnego wyznacznika, którym się kierowałam robiąc te zdjęcia. Po prostu, wzięłam to co aktualnie używam lub używałam, bo w paru przypadkach tak będzie. 






ZERO - ekologiczne mleczko do czyszczenia naturalna kreda i limonka

Lubię niektóre naturalne, produkty do sprzątania. Dlaczego? Bo nie muszę leczyć się po nich, ani wietrzyć całego domu, bo tak "cudownie" po nich pachnie. Naturalne mleczko? Stosuję od dłuższego czasu, wcześniej był to Frosch i nie do końca spełniał moje oczekiwania. Akurat ten Zero ma inną konsystencję, bardziej żelową niż płynną. Do tego nie pachnie, co mnie cieszy! I idealnie doczyszcza kafelki, kabinę prysznicową oraz zlewy. Bardzo wydajny i przyjemny!


woda oczyszczona, 515% węglan wapnia,5% niejonowe środki powierzchniowo czynne, wodorowęglan sodu, metylal, organiczny olejek eteryczny cytryny, organiczny olejek eteryczny szałwii, sok z limonki, wodorotlenek sodu, kathon, perfum, linalol.




 BI ES - N33 PERFUM

Kupiłam go tylko dlatego że był z gazetą. kosz gazety to był chyba 3,50, jeżeli dobrze pamiętam. Zapach był sugerowany, jako ten idealny na lato. Szczerze powiedziawszy, nie użyła bym go na lato bo bym się bała że zaraz stado os będzie koło mnie. Jest bardzo słodki, jak na ciele pachnie nie wiem bo przyprawia mnie o ból głowy. 







Lip smacker - balsam do ust

Kupiłam go z powodu jego wyglądu, wygląda mega fajnie! No i właśnie tutaj opakowanie mnie uwiodło, dopiero w domu zastanawiałam się jak to otworzyć. A wystarczało przekręcić. Sam balsam do ust, pachnący truskawkami, mocno nawilża usta i pozostawia lekką lepką warstwę na ustach. Wydajny? Ledwo co... 






Funny Mask - maska kojąca na tkaninie 

Zacznę może od tego, że uwielbiam tą serię ze względu na wygląd. Czas był na lamę, która wygląda mega komicznie i sympatycznie! To trzeba samemu zobaczyć, dodatkowo maseczka jest idealnie wycięta i pasuje idealnie do twarzy, nawet nie trzeba było powiększać nic pod oczami. Dlaczego to piszę? Bo koreańskie badziewia mają to do siebie, że trzeba przycinać, powiększać i kombinować. Co dla mnie jest chore! Bo jeżeli coś jest wpuszczane na rynek europejski, dopasujcie to do rynku naszego... Ale wracając do naszej lamy, miała za zadanie koić. I przyznam delikatnie moja cera była ukojona, lekko odżywiona ale czy to był efekt wow? Nie, ale ze względu na jej wygląd będzie u mnie gościć bardzo często!





Imperial leather, cosmic unicorn - żel pod prysznic 


Żel pod prysznic, inspirowany magicznymi istotami jakimi są jednorożce. I wiecie co? To się udało! Żel pachnie lekką magią, zapach jest bardzo ciężki w opisaniu bo jest jego wiele stopni. A co osoba, to dla każdego będzie inaczej pachnieć. Delikatny, intrygujący i zaskakująco magiczny. Do tego, delikatnie się pieni, nie uczula i nie wysusza skóry. 







Velvetic, hypoalergiczne plastry do depilacji

Jedne z lepszych, jeżeli nie najlepsze na naszym rynku plastry. Szkoda tylko że są tak ciężko dostępne, a także że nie ma w opakowaniu samych plastrów do ciała. Bo do twarzy? Będą leżeć, aż termin ważności im się skończy. Idealne, idealnie depilują i są moim wybawieniem, tzn się były bo się skończyły. Muszę za kolejną paczką się rozejrzeć. Uwielbiam je!





Balea, Caligornia Love - balsam do ciała

Pochodzący z limitowanej edycji balsam do ciała, etykieta którą każdy zna bo to Balea. Marka którą jedni kochają, inni nienawidzą. Osobiście kocham ich! A balsamy do ciała zjadam wręcz, no ale z tym idzie mi trochę opornie a wszystko za sprawą konsystencji, która jest dziwna bo słabo się wsiąka w ciało. Nawet przy minimalnym użyciu jego. Zapach zaś tej limitki jest przepiękny, bo to bardziej letni powiew zamknięte borówki i cytrusy. Które bajecznie grają razem w duecie. Ogólnie średniak. 







Hebe, krem do rąk w piance

Jego forma zaskakuje, bo wyglądem etykieta przypomina pianki do rąk z Balei. Logo aż za bardzo podobne do niemieckiej marki, nawet etykieta łudząco podobna... Pianka, kusiła bo kokosowa ale trzeba przyznać pachnie pięknie, delikatnym kokosem ale no gdyby nie ten tłusty film, co zostawia nachalnie na dłoniach. Mogłabym go chętniej używać, a tak sobie leży i jak znajdę jego, użyję... Jeżeli zastanawiacie się nad jego zakupem, jest to totalny przeciętniak. 








Marion, Enjoy Coco - odżywcza maska z olejem kokosowym

Parę razy zastanawiałam się czy kupić tą maskę, będąc w owadzie. Nie kupiłam, dostałam ją i wiecie co? Nawet dobrze że tak wyszło, bo ona na moich włosach nic nie robi. Działa jak zwyczajna odżywka do włosów, a jeżeli zostawię ją na kwadrans na włosach to tak obciąża włosy że wyglądają jakby krowa mnie lizała. Taki totalny kiepski film, nie regeneruje włosów, a także nie ułatwia rozczesywania. Bo po jej użyciu miałam pięknie poplątane włosy... A zapach? To ja nie wiem czy on tak ultra lekko pachnie, czy zdążył się z opakowania już ulotnić...



Prześlij komentarz

8 Komentarze

  1. Bardzo ciekawa jestem zapachu tej limitki z balea :)

    OdpowiedzUsuń
  2. BI ES w ogóle jest dziwną marką. Zapachy są sztuczne i często nieprzyjemne

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie wesołe maseczki w płachcie - robię sobie je z córkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypróbujemy rodzinnie maskę z lamą, bo lama jest hitem ostatnich tygodni u moich córek. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawe produkty
    Lubie takie maski w plachcie

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamówiłęm ekologiczne środki i zobaczymy czy mają moc jak chemiczne :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednorożcowy żel pod prysznic skradł moje serce! :D Muszę znaleźć to cudo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kojarzę jedynie maseczkę do twarzy z Marion :)

    OdpowiedzUsuń

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.