Pani kochana, a czy Pani wierzy w Mikołaja? Bo wiesz, w niego warto wierzyć. Chociaż wszyscy gadają, bo on nie istnieje. Budzi się z tego swojego letargu, raz do roku i lata na spidzie. Co bierze? A cholera jego wie. Albo i ta cholera, tego nie wie... Raz do roku, jest taki magiczny dzień, gdzie każdy zaczyna wierzyć w cuda. A wierz mi, takie się zdarzają i to często! Gdzie każdy drobiazg, zaczyna nas cieszyć i inaczej patrzymy na świat. Ponuraki? Ah zostawmy ich samych sobie... Ostatnio z książkami Magdy, było mi totalnie nie po drodze. Dlaczego? Nie wiem, uwielbiam ją czytać. Zresztą każdą książkę mam przeczytaną, ale ostatnie dwie, dramat! Albo i gorzej, nie będę na ten temat pisać, bo nie o tym miało być. A znając siebie, zacznę znowu o czymś innym i zapomnę... Więc wracając do "Uwierz w Mikołaja", to jest jedna z dwóch książek, którą przeczytałam w tym roku. Ale czy ostatnia? Wątpię! Bo mój apetyt czytelniczy rośnie, a książek na półkach brak, więc męczę Legimi. Ile ja kurwa mać, czekałam na tą książkę! Codziennie zaglądałam, czy została dodana i cały czas pustka, łudziłam się że przed premierą, może będzie. Pech chciał, że tak się nie stało... I tak szczerze powiedziawszy, za szybko ją przeczytałam. Dlaczego? Ha! O tym na samym końcu.
Nasza główna bohaterka to Agnieszka, studentka i zamieszkująca tymczasowo Warszawę. Jej przyjaciółka Marta, razem z nią mieszka w akademiku, studiują razem i wiele ich łączy. Agnieszka ma babcię Helenę, która mieszka na Kaszubach, można śmiało nazwać to pipidówką jakich mało. Bo w promieniu paru kilometrów, żadnej żywej duszy nie ma... Babcia jest łasuchem, jak to? A ile zrobi ciasteczek, tyle zje. Lecz próbuje z tym nałogiem walczyć, więc postanawia, owe ciastka schować na samą szafę. Lecz by tam się dostać, musi użyć drabiny, bo czym wyżej tym lepiej. Może nie będzie kusić... Marta, przyjaciółka Agnieszki ma brata Mikołaja. I oboje wybierają się na święta na Malediwy. Dlaczego tam? Bo ojciec i matka, święta będą spędzać w pracy. A co z nimi? Tak sami? Szkoda czasu, więc postanawiają pojechać paczką w egzotyczną krainę. Tzn się Marta dołącza do paczki Mikołaja. A Agnieszka? Miała jechać do babci na święta, ale babcia, jest dziwnie tajemnicza i nie chce by jej jedyna wnuczka, do niej przyjechała. Dlaczego? Nie bo nie. Dziewczyna zmartwiona że coś się stało, próbuje się domyśleć, dlaczego babcia tak postąpiła. Przecież musiało coś się stać! I zaczyna się zamartwiać. A może jakiegoś, mężczyznę poznała? Przecież nigdy nic nie wiadomo... Faktycznie, stało się, babcia Helenka wspinając się po drabinie, oczywiście za ciasteczkiem, spadła z tej nieszczęsnej drabiny. No i padło na Karola vel Zbyszek, by jej pomógł ale nie wiedzieć czemu, zorientował się on dopiero, że sąsiadka potrzebuje pomocy, gdy zaczęła klnąc. Helena uziemiona, noga w gipsie i ląduje w domu opieki Happy End. Którego właścicielką jest Krystyna, oddająca temu serce. Prócz Marty, Agnieszki, Heleny i Krystyny. Pojawia się Anna, mama Zosi i kobieta po przejściach, bo jej niedoszły maż Artur, kocha butelkę wypełnioną procentami. Za każdym razem, pokazuje jej, gdzie ją ma. Ona brnie dalej w to, bo nie wie co dalej. Czasem z pomocą przychodzi jej Robert (policjant), ale ile można? No i jeszcze Artur, właściciel centrum handlowego, gdzie jeden chłopiec wybił witrynę sklepową. Która połączy więcej, niż niektórym udało się przez dziesięć lat... A Mikołaj? Czasem zabłąkana dusza, znajdzie schronienie przez zimnem w szopie, czasem nie będzie to ciepłe i miękkie posłanie. Wręcz przeciwnie, brudne i twarde, bo jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Mikołaj o tym wie, aż za dobrze...
No i nadchodzi ten moment, kiedy muszę ugryźć się w język, skończyć pisać. Bo bym napisała za wiele, a co za tym idzie, zero przyjemności z czytania książki. Ahhh ta Witkiewicz, wróciła w pełnej klasie! Przepiękna książka, mająca w sobie bardzo dużo z magi, nadziei i planety cudów! Ba, po przeczytaniu jej robi się znacznie cieplej na serduchu, i to nie zasługa herbaty, czy też świecy. Po prostu ta książka, to coś co w niej uwielbiam. Pisze co w jej duszy gra, jest chwila do melancholii, by zwolnić ale zarazem, by dostrzec te malutkie szczegóły. I ogromny worek humoru! Nie raz i nie dwa, płakałam ze śmiechu! Całe szczęście, nie podróżowałam wtedy komunikacją miejską. Jeżeli szukasz, idealnej książki świątecznej to jest to ona właśnie! Czyta ją się bardzo szybko, wciąga jeszcze bardziej i każda z nas, znajdzie w niej coś ze swego życia. Bo nie każdy z nas, ma życie idealne... Ocena 10/10 i więcej!
10 Komentarze
Muszę koniecznie przeczytać :D
OdpowiedzUsuńChce przeczytać tę książkę, bo już o niej słyszałam wiele dobrego ! ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za polskimi autorami, a tym bardziej za świątecznymi książkami. niestety co roku jest taki wysyp tych pozycji, że jakie one by nie były dla mnie są tylko skokiem na kasę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem świeżo po tłumaczeniu dziecku kwestii okołomikołajowych, więc przeczytałabym jak radzą sobie z niedowiarstwem dorośli ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno ją przeczytam, prędzej czy później :)
OdpowiedzUsuńZ książkami o tematyce świątecznej jakoś mi nie po drodze. Mam wrażenie, że temat wałkowany co roku na milion sposobów, a tak naprawdę wszsystko to niesamowicie do siebie podobne !
OdpowiedzUsuńNiestety, ja z książek świątecznych uznaję tylko "Tajemnicę Bożego Narodzenia" Jostein Gaardnera. Do innych mnie nie ciągnie...
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki i bardzo prawdopodobne, że przygodę z jej twórczością rozpocznę właśnie od tej. Wydaje mi się, że dużo się w niej dzieje a fabuła jest mocno zakręcona - oczywiście w pozytywny sposób.
OdpowiedzUsuńUwielbiam świąteczno-zimowe książki, ale tę zostawię sobie już na przyszły rok.
OdpowiedzUsuńOch! Jaka wysoka ocena! Skłania do przyjrzenia się tej książce. Nie czytałam jeszcze żadnej powieści tej autorki.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.