#164 "Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena".








     Dawno dawno temu, zdążyłam przeczytać książkę "Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena". Skusiła mnie okładka, co w niej takiego było? Intrygujący mops, posiadający magiczną czapkę i to był ten moment, gdy zostałam kupiona. Nie kryję, lubię zaczytywać się w fantastyce, nawet tej dziecięcej. Jest to dla mnie doskonała odskocznia, szczególnie że coraz więcej czytam, literatury faktu i tej znacznie mocniejszej. Zaczynając od obozowej, a kończąc na medycznej. Każda jest inna, a fantastyka? Daje mi idealną chwilę wytchnienia, by odpocząć i brać wdech, na następną taką książkę. Wracając do tytułowego osobliwego mopsa, muszę przyznać że i w książce intrygował, a także zaskakiwał. 









W życiu odnoszącego sukcesy młodego konsultanta, Lennarta Malmkvista, zaczynają się dziać się dziwne rzeczy. Prześladuje go kataryniarz w czerwonym fraku i pogniecionym cylindrze, i to nie tylko za dnia, ale również w snach. Na jakiś czas traci mowę, co skutkuje natychmiastowym zwolnieniem z pracy, a wreszcie dziwaczny sąsiad, stary Buri Bolmen, zapisuje mu w spadku sklep z magicznymi przedmiotami i śmiesznymi gadżetami oraz humorzastego mopsa. Wszystko to jest dość dziwne, ale będzie jeszcze dziwniej. Podczas pewnej burzy mops Bölthorn zaczyna mówić – twierdzi, że Lennart jest wybranym. Musi zaakceptować swoje magiczne dziedzictwo i wyjaśnić, kto zamordował Buriego. Morderstwo? Magiczne dziedzictwo? Gadający pies? Lennart wyobraża już sobie siebie na sofie u terapeuty... Na koniec okazuje się jednak, że Bölthorn ma rację, i że chodzi o coś znacznie większego niż zwykła magia.











     Pierwszy raz to napiszę, ale daruję sobie opisywanie fabuły całej książki. Dlaczego? Bo początek jest mega dziwny, śmiało mogę napisać popieprzony. Bo znajdujemy się w jakimś wypizdowiu, gdzie ktoś kradnie jakiś skarb. A później przenosimy się, do naszej współczesności i poznajemy naszego głównego bohatera, czyli tytułowego Lennarta. Zostaje zwolniony z pracy, prześladuje go jakiś duch. Nie wiem czy on miał omany bo ćpał, czy po prostu to było ze w związku ze stresem... Później dostaje sklep w spadku, którego nie chce, bo musi przygarnąć tego psa mopsa. Skoro on nie chce, zostaje oddany innej rodzinie, ale że zdemolował im pół chałupy, to oni go chętnie oddadzą. Przez całą książkę, zastanawiałam się co to wszystko znaczy. Ta historia jest mega dziwna, a dwa mega pokręcona. Jedyny jej pozytyw to ten mops, który zaczyna gadać podczas wyładowań atmosferycznych, czyli burzy. A gada tyle co kot napłakał, bo ta burza zazwyczaj trwa krótko. Okazuje się że on jest kimś innym, ale został zamknięty w tym ciele, bo to rodzaj klątwy... Ja rozumiem że jest to fantastyka, ale czytało ją się opornie. Na największą uwagę zasługuje pies, bo jego aktualny właściciel to jakiś kretyn, dosłownie! A dlaczego? Bo on nie umie się zdecydować, nie wiem czy to jakiś synonim facetów, czy po prostu są gorsi od kobiet... Pominęłam zarys fabuły, bo nie napisała bym nic nowego, co znajdziecie na tyle książki, a sama zamieściłam wyżej. Nie mam zamiaru ubierać tego w inne zdania, tu nie o to chodzi! Jest to pierwsza taka książką, gdzie sama mam kapcia w ryju po niej. I nie wiem, po prostu miało być dobrze, wyszło średnio na jeża i nietoperza chadzającego w baletkach. Ocena 6/10 ze względu na psa!










Prześlij komentarz

4 Komentarze

  1. Niestety, ale nie jestem zainteresowana tą książką. Szkoda, bo psy w powieściach zawsze chętnie czytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie czytałam tej książki, może kiedyś uda mi się ją przeczytać, jak gdzieś ją zobaczę lub wypożyczę, właśnie ze względu na psa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Średnio na jeża i nietoperza chodzącego w baletkach"? Notuję to, genialny tekst! :D Szkoda, że książka do końca nie wypaliła, bo pomysł był przedni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wcale Ci się nie dziwie, tem bym ja kupiła w ciemno 😉

    OdpowiedzUsuń

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.