Przyzwyczailiśmy
się do tego, jak pokazywany jest obraz obozów koncentracyjnych.
Zazwyczaj jest on mocno drastyczny, gdzie niektórzy żyją w totalnej
nędzy, inni zaś żyją jakby w luksusie. Z jednej skrajności w
drugą skrajność, ale tą skrajność wiele łączy. Łączą ją
ludzie, bo wiele ludzi tam zginęło, a jeszcze więcej do tego piekła
przykładało swą rękę. A jeszcze inni, próbowali żyć w miarę
normalnie, udając że nic złego się tam nie dzieje. Czy tak się
dało? Śmiem śmiało twierdzić że nie. Z wszystkich książek,
które czytałam, zawsze ukazuje się ten sam obraz, ludzie który
opuścili któryś z obozów koncentracyjnych i nie ważne czy to
dorośli, czy też dzieci. Oni byli zawsze psychicznie wypaczeni, nie
zwracali uwagi na ludzką krzywdę, przyzwyczaili się do tego.
Pozostawali do końca swego życia obojętni i chłodni, a nawet
jeżeli komuś udawało się z tego wyjść, ten czas spędzony w
obozie, pozostawał w nim swoje piętno. Czasem było to ciągłe
oglądanie się za ramię. Albo inne omany, albo i też koszmary.
Jest tego wiele świadectw, ale jeszcze więcej tego przede mną by to
poznać i przeczytać. Niedawno swą premierę, miała książka
"Nasza pani z Ravensbruck". Na którą czekałam z zapartym
tchem, dlaczego? Bo jest to jedna z nielicznych książek, która nie
dotyczy ocalałych więźniów, lecz Johanny Langeferd. Była ona
niemiecką nadzorczynią w nazistowskich obozach koncentracyjnych,
zaczynając od Lichtenburgu, Ravensbruck oraz Auschwitz Birkenau.
Jest 24 listopada 1947 roku. W gmachu Muzeum Narodowego w Krakowie zbiera się Najwyższym Trybunał Narodowy, który ma sądzić nazistowskich zbrodniarzy. Proces uważnie śledzą byli więźniowie obozów koncentracyjnych, a także polskie i amerykańskie media. Na salę wprowadzani są kolejni oskarżeni. Wśród nich brakuje jednak Johanny Langefeld – byłej strażniczki obozów w Ravensbrück i w Auschwitz. Oskarżona uciekła. Parę lat później zaczną chodzić słuchy, że ktoś pomógł jej uciec. Obiegną Kraków relacje tak nieprawdopodobne, że trudno będzie dać im wiarę. Bo czy naprawdę mogło być tak, że Johannę Langefeld uwolniły z Montelupich dawne więźniarki Ravensbrück? Ofiary miałyby uratować kata? Takie rzeczy się przecież nie zdarzają. Książka Marty Grzywacz to opowieść o jednej z najbardziej tajemniczych i kontrowersyjnych postaci nazistowskiego systemu zagłady.
Może
zabrzmi to dziwnie, ale podobało mi się podejście autorki książki
do tematu. Opowiedziała go na chłodno, bez zbędnych emocji. Bo jak
wiadomo, niektórzy autorzy dają ponieść się emocją i tego
czytać się nie da. Grzywacz, próbowała odtworzyć Lagenferd
życiorys, a także to jaką drogę przebyła i co ją pchnęło do
tego, że była w tym miejscu w którym była. Każdy ją kojarzy
jako nadzorczynię, ale ona nie była zwyczajna, dlaczego?
Zacznę od
początku, jej życiorys jest równie ciekawy, jak jej własne
wybory. Pierw umiera jej mąż, później zachodzi w ciążę z
mężczyzna, który nie wie że w tym stanie jest. Tak rodzi jej się
syn, wychowuje go samotnie. Poszukuje pracy, natrafia na ogłoszenie
o poszukiwanych kobietach do pracy przy obozie Lichtenburgu.
Przyjmuje ją, ma dobrą płacę, dziecko zapewniony dach nad głową,
czy czegoś można chcieć? Z jednej strony tak, z drugiej zaś nie.
Bo Johanna dostrzega minimalny obraz wojny, następnie trafia do
Ravensbruck. Gdzie zaczyna zauważać obraz trochę większy wojny,
ale czy jest on tak wielki? Nie wiadomo, jedynie to co udało mi się
przeczytać z książki. Jako jedyna z nadzorczyń, potrafi słownie
więźniarki przywołać do porządku. Które o dziwo, słuchają jej
i wykonują wszelkie polecenia. Kary? Każdy je tam stosuje ale nie
Johanna, jedynie za większe przewinienia. Pomaga w jakiś sposób
tym dziewczyną. Jej los splata się z królikami, bo jak wiadomo w
Ravensbruck, były przeprowadzane eksperymenty medyczne. Nie jednego
królika uratuje, nie jednej dziewczynie pomoże, ale kara także.
Wyłącznie za większe przewinienia, takie jak kradzież jedzenia.
Za czasów jej panowania w obozie panuje ład, co nie podoba się jej
przełożonym. Jej los także splata się z Marią Mandl, raczej o
niej każdy słyszał. Więc daruje pisanie o niej, bo nie było by
to nic pozytywnego. Gdy Johanna zostanie przeniesiona do Auschwitz,
zobaczy jaki jest prawdziwy obraz wojny. Będzie to przeżywać,
przejdzie załamanie nerwowe, czy to było dla niej za dużo?
Zdecydowanie tak. Bo po pierwsze współczuła tym dziewczyną, a po
drugie była matką, a po trzecie nie tak to miało wyglądać... Bo
gdzieś to wszystko zatraciło się, zaczeło nabierać obrazu
strasznego i ogromy zniszczeń. Ludzkie istnienia zmiatane jak
śmieci, przerażający obraz. Niestety prawdziwy...
Jak
Lagenferd uciekła? Kto maczał w tym palce? Teorii jest parę, każdą
z nich znam. Każda nieprawdopodobna i niesamowita. Dlaczego? Bo
pokazała że jest człowiekiem i ma emocje, pozostając w obozach
koncentracyjnych nie wypaczyła się z emocji. I to ją poniekąd
uratowało. Przyznaję nie jest to lekka tematyka, ale jest bardzo
dobrze na chłodno napisana. Przez co, czyta ją się dobrze. Sam
temat jest nieprawdopodobny, bo jak to więźniowie mogli uratować
swego kata? Co takiego wydarzyło się w tym obozie? Na to pytanie
znajdziecie w tej książce, nie będę pisać wszystkiego, po prostu
tą historię trzeba samemu przeczytać. A jeżeli interesujesz się
tematyką obozową, jest to pozycja obowiązkowa.
13 Komentarze
Od jakiegoś czasu coraz bardziej ciekawi mnie ta tematyka, może sięgnę po tą książkę. :)
OdpowiedzUsuńFascynująca historia. Nie slysłysza dotąd o Johannie Langefeld ani o tej książce. Od dawna nie czytam książek o tematyce, ale może zrobię wyjątek. Zafrapowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńJa chyba nie lubię się aż tak dołować, by czytać literaturę obozową. Wierzę jednak, że ta pozycja była wartościowa.
OdpowiedzUsuńOstatnio sporo czytam książek o tematyce obozowej, ta dpiero przede mną
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo lubiłam tego typu pozycje, teraz sięgam po nie coraz rzadziej.
OdpowiedzUsuńSięgam często, ale z przerwami, tak aby dać sobie czas na przemyślenia i uzyskanie pewnego spokoju, trudne tematy, ale warto czytać.
Usuńzainteresowałaś mnie tą książką, chociaż rzadko sięgam po taką tematykę, ta książka wydaje się bardzo ciekawa i nie powtarza utartego schematu
OdpowiedzUsuńSuper pomysł. Zupelnie inne podejscie do tematu. Zdecydowanie z wielką ochotą przeczytam
OdpowiedzUsuńChyba właśnie tego pytania: Co takiego wydarzyło się w tym obozie?- boję się najbardziej... To takie starsze, że człowiek dla człowieka wilkiem...
OdpowiedzUsuńLubię literaturę obozową, pomimo iż jest przerażająca i smutna. Niesie ze sobą wiele historii, tak trudnych i ciężkich do wyobrażenia.. Zaciekawiłaś mnie tą pozycją. Ostatnio nawet na nią patrzyłam, ale wzięłam "Tatuażystę z Auschwitz".
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że ostatnio temat Auschwitz jest mocno na topie (jakkolwiek to brzmi). Nie rozumiem jednak dlaczego.
OdpowiedzUsuńKolejna świetna książka o obozach. Zapiszę sobie, bo lubię tą tematykę. Od siebie polecę "Bestie z Buchenwaldu".
OdpowiedzUsuńKolejna poruszająca pozycja obozowa. Przeczytam, ale coś czuję, że będę po niej w strzępach.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.