Spirit Animals. Upadek Bestii. Ognista Fala. Tom czwarty.









     Po trzecim, mocnym i bardzo obiecującym tomie Spirit Animals Upadek Bestii. Mój apetyt, na tą serię urósł i to bardzo. Po czwartym tomie oczekiwałam czegoś, po czym będę zbierać szczękę z podłogi. Tak zakładałam, twórczość Jonathana Auxiera znam, czytałam jego parę książek. I przyznaję, zastanawiał mnie ten wybór autora. Czy aby na pewno, będzie to dobre? Znając autora, można mieć mieszane uczucia. Dlaczego? Czytając jego inne książki, nie można mieć aż nadto wygórowanych oczekiwań, bo zrobi coś czego nie da mu się wybaczyć. I tak też się stało...











     Jak łatwo się domyślić, nadal znajdujemy się w Erdas. Poznajemy osoby, skrywające się za czerwonymi płaszczami. Które tak ochoczo pomagały Abeke i Rollanowi, w ucieczce przez Zerifem. Który dalej, buja w obłoczkach i myśli, że będzie rządził całym światem, dzięki Wyrmowi. Taka spirala na jego czole, a przy okazji to pasożyt, żerujący na innych. Łaknący ludzi i by nimi się żywić i wysługiwać. No cóż, Zerif kiedyś dorośnie, przestanie dumać i spadnie na ziemię. I to twardo! Skoro Shane, ujawnił się, że to oni i Abeke, pogrążona w rozpaczy, bo straciła Urazę. Pragnie go ukatrupić, dosłownie i w przenośni. Lecz gdy patrzy w jego oczy, widzi jak za to odpokutowują wszyscy. Mają żółte oczy, po zażyciu Żółci, a ich Zwierzoduchy, które były sztucznie do nich przywiązane. Zostawiły na nich swe piętno, każdy z obecnych czerwonych płaszcz, ma coś z tego zwierzaka. Może to być rybia łuska albo krokodyla skóra, albo coś innego. Mają ze sobą jasnowidzkę, a także wielkiego Mulopa. Dzięki temu mogą porozumieć się z Kovo, dowiedzieć się, że żyją. Ale czy uda mi poznać, jak działa tajemna machina, zbudowana setki lat temu przez Kovo i Hellan?










     Z jednej strony cieszę się, z rozwoju niektórych wątków, tak, a nie inaczej. Z drugiej strony, mam ochotę  książkę wyrzucić przez okno. Dlaczego? Bo autor, uśmiercił ponad połowę bohaterów. Albo totalnie spisał na straty, niby zostawia wątki niektóre otwarte. Ale zachował się jak pies ogrodnika, po łepkach zakończone, byle było i na szybkiego. Bez zachwytów, bez porywistego wow i bez totalnego zbierania szczęki z podłogi. Początek przyjemny zakończył wątki, które poprzedni autor zaczął. Ale jak bardzo łatwo, domyślić się, wszystkich uśmiercił. Nie wiem, czy on to lubi. Czy pisał to na jakiś swój rekord? Przyzwyczaiłam się, że jego książki dupki nie urywają. Lecz przy Upadku Bestii przegiął, nie czytało się jej lekko, bo czytałam z tydzień, może dłużej... Nie chciałam jej kończyć, bo akcja tak się kręciła, jak chomik obżarty po Świętach, biegający w kołowrotku. Ocena 5/10.











Prześlij komentarz

0 Komentarze