Spirit Animals, pierwszy cykl siedmiu tomów, które zdążyłam pokochać totalnie. Zakończył się tak nagle, niespodziewanie i zostawił małą wyrwę w mym sercu. Druga seria Spirit Animals Upadek Bestii, także daję radę. Chociaż nie będę ukrywać, początek był dziwny. Pierwsze tomy za mną, opisywałam je w tych wpisach. Trzeci tom stworzył Varian Johnson, który jest totalną świeżynką w tym cyklu, wydał zaledwie dwie książki. I obie znajdują się w cyklu Upadek Bestii, ale czuć, że ma potencjał. Tchnął w ten cykl więcej życia, zaskoczył swoją książką i udowodnił, że da się więcej wycisnąć. I zaskoczyć, bardzo pozytywnie. Nie będę oszukiwać, ale poprzednie książki z cyklu były dobre, ale nie aż tak by był efekt wooow.
Jak bardzo łatwo domyślić się, znajdujemy się nadal w Erdas. Krainie gdzie cała akcja się dzieje. Ale tym razem, nasi wojownicy i ich Zwierzoduchy, muszą ratować świat przez Wyrmem. Który zainfekował Wszechdrzewo, a także zaczyna zagrażać innym. Roznosi się aż za szybko. Do tego wszystkiego, zaczynają budzić się do życia kolejne Zwierzoduchy, które umarły. Zerfi zaczyna budować coraz potężniejszą swoją armię, kradnie bezczelnie opiekunom ich Zwierzoduchy. Conor, niestety także jest zainfekowany przez Wyrma, próbuje z tym walczyć, ale czy to się może udać? Meillin, wraz z Conorem, Takodom i Kovo, podążają tunelami wydrążonymi w ziemi. Wszystko by dotrzeć do Wszechdrzewa i pomóc mu. Na domiar tego wszystkiego, na ziemi grasuje Zeriff, lecz osoby tajemnicze i przyodziane w maski, a także Czerwone Płaszcze, pomagają Abeke i Rollanowi. Nasuwa się na myśl, kim oni są? I dlaczego im pomagają? A także, jak to robią, że odnajdują ich tak łatwo?
Podczas czytania tego tomu, rodziło się w mojej głowie, coraz więcej pytań. Które pozostawały bez odpowiedzi, aż do czasu. Prawda, ta zaskoczyła mnie i pod nosem przeklęłam. Autor tchnął w ten cykl nowe życie. A także świeżość, której brakowało od pewnego czasu... Czyta ją się lekko, chociaż początkowo podchodziłam do niej sceptycznie. Obawiając się, że znowu będzie to nudna jakaś klepanina. Pech chciał albo zezowaty los, że połknęłam tę książkę w godzinkę. Taka szybka odskocznia, co prawda ona tylko liczy dwieście dwadzieścia stron. Akcja, która rozgrywa się na tych stronach, jest tak dynamiczna, że aż strach, o to, jak będzie dalej. Autor dodaje wiele nowych i ciekawych elementów. Wiele razy, robi zwrot akcji, a także dodaje wiele porzuconych dawno postaci. O których dawno się zapomniało, a niepotrzebnie. To właśnie ich powroty, a także ich przemiany zaskakują...
2 Komentarze
Nie od dziś słyszę i czytam, że muszę tą serię przeczytać. Nawet mam, zapewne pierwszy tom na czytniku, ale nadal nie odpaliłam :P Kiedyś nadejdzie ten czas :P
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś jeden tom tej serii i bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.