"Zniknięcie Annie Thorne". Czy aby na pewno?








   Lubię mało oczywiste książki, nie sięgam po większość zaraz po premierze. Chociaż mogłabym, ale wolę poczekać i zobaczyć, jakie będą opinie. Tak też było z książką Zniknięcie Annie Thorne, autorkę kojarzę, bo miałam okazję czytać Kredziarza". Książka z gatunku kryminał i thriller, mająca nutę tajemnicy i coś dziwnego, co ciągnie do niej, by ja przeczytać.











Kiedy Joe Thorne miał piętnaście lat, jego młodsza siostra, Annie, zniknęła. Myślał wtedy, że to najgorsza rzecz, jaka może spotkać jego rodzinę. Ale później Annie wróciła. Teraz Joe przyjeżdża do wioski, w której się wychował. Powrót oznacza konfrontację z ludźmi, z którymi dorastał. Pięcioro przyjaciół wie, co się wydarzyło tamtej nocy, ale nie rozmawiało o tym przez dwadzieścia pięć lat.









   Naszym głównym bohaterem jest Joe Thorne, aktualnie nauczyciel i poszukujący pracy. Postanawia powrócić do swojego miasta rodzinnego. Dlaczego? Pomimo tego, co kiedyś wydarzyło się, a zaginęła tam jego siostra, ośmioletnia Annie. Powraca, może dlatego, że dostał tajemniczego mejla, a później smsa... Musi stanąć, oko w oko z przeszłością. A ona nie zapomina, tym bardziej że nie jest mile widziany w miasteczku. Co odczuje dotkliwie na własnej skórze. Bo przypomni swoim dawnym znajomym, co się tu kiedyś wydarzyło. Bo to, że jego siostra zniknęła, a następnie wróciła, było dziwne... Czy ktoś jej w tym pomógł? Gdzie jest Annie? Dlaczego wrócił? I także po co?










  Po przeczytaniu paru stron zastanawiałam co tu się dzieje. Czy ja przypadkiem nie jestem, w jakieś cholernej ukrytej kamerze czy co? Gdy coraz głębiej, wchodziłam w  historię, miałam coraz większe ciarki na ciele. Było to zaskakujące i przerażające zarazem. Trzymała w napięciu, a czym dalej dochodziłam do dna tej studni, nie dowierzałam w to, co czytam. Czytało ją się bardzo dobrze i lekko, zaskakuje swoją fabułą, która nie jest typowa. Czyta ją się jednym tchem, nie da o sobie tak łatwo zapomnieć i chce się poznać do końca ta historie. A gdy tylko, doszłam do samego końca, koparka mi opadła... Nie można było domyślić się w jakimś stopniu, co będzie się działo dalej. Autorka tak zgrabnie poprowadziła akcję, że to było piękne i niesamowite. I pomyśleć, że to dopiero jej drugą książką. Mam nadzieję, że kolejna, będzie równie dobra co ta.








Nigdy nie ufaj osobie,  która ma półki pełne książek w idealnym stanie lub, co gorsza, ustawia je okładkami do przodu. Ta osoba nie jest czytelnikiem, tylko pozerem. 
Spójrzcie na mnie i mój wspaniały literacki gust.  Spójrzcie, jakie uznane tytuły zdołałem zebrać, chociaż pewnie nigdy ich nie przeczytałem. Czytelnik przełamuje grzbiety książek, przewraca strony, chłonie każde słowo i szczegół. Może i nie powinno się oceniać książki po okładce, ale z pewnością można po niej ocenić właściciela. 



Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. zaciekawila mnie ta ksiazka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A idź ;) Teraz muszę ją przeczytać, lubię jak mi kopara opada ;))

    OdpowiedzUsuń

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.