"Kulawy szermierz", a także dlaczego to są flaki...






    Chyba nadchodzi ta chwila, gdzie mam już przesyt fantastyki. Nie mam z nią ostatnio po drodze, a trafiają w me ręce książki, które są słabe. Szczególnie te z kategorii fantastyka, jedną z takich jest Kulawy szermierz". Która od pierwszych chwil, kusi swą okładką i zachęca, by po nią sięgnąć. Skusiła i mnie... Jest to debiut literacki Tomasza Matera, ale niezbyt udany. Dlaczego? W skrócie najchętniej rzuciłabym paroma epitetami i po sprawie. Ale nie, warto uzasadnić...







Kaleki szermierz Uther Mac Flann nade wszystko pragnął usunąć z drogi Skowronka i odzyskać pozycję u boku generał Victorii Dauberg. Nie spodziewał się, że eskortowanie czarodziejki Agnes z Rubinowej Wieży wprawi w ruch nieodwracalny bieg wydarzeń.
Amber, dyplomatka Heptarchii Oryksejskiej, podąża szlakiem zaginionej siostry, jednak los drwi z jej poszukiwań. Jedyne, co odnajduje, to grób Agnes, ślady okrutnego mordu... oraz trop wskazujący na fechmistrza Mac Flanna. Co wyniknie z ich spotkania?
Tymczasem w Mieście Wież jego niezłomny obrońca, Koriolan, musi stawić czoła nie tylko żałobie po utracie żony i córki. Gebryjczycy podnieśli buńczuk na zachodzie i wkrótce staną u bram Oryksu.
Losy postaci splatają się na tle wojennej zawieruchy w pogmatwany węzeł, tętniący od ludzkich przywar i namiętności. Z tygla wydarzeń nikt nie wyjdzie nieodmieniony. Obsesja, zdrada i ambicja zaprowadzą bohaterów na skraj przepaści… i na dno upadku.
Bowiem gdy ceną odkupienia jest wyrzeczenie się zemsty, ludziom wojny pozostaje tylko jeden wybór.








   Nie będę pisać nic o fabule książki, wystarczająco wiele zdradza tylna strona, gdzie cytat zamieściłam wyżej. Dlaczego tak? Bo tej książki nie da się czytać, wytrawny i zaprawiony w boju czytelnik, nie przejdzie przez  książkę normalnie. Nie jest to dobry debiut, a mogę śmiało napisać przerażający! Czytający od wielkiego dzwonu fantastykę, będą tą książką zachwyceni. Zresztą to widać, czytając opinię na wielu portalach. Gdzie czasem mam takie wrażenie, że ja czytam jakaś inną książkę, a oni także. Niestety, tak nie jest. Wracając do Kulawy szermierz, dostajemy tutaj bezpłciową książkę. Gdzie przemoc wylewa się z każdej strony, każdy bohater ma imię i tylko tyle. Bo opisy ich, a także jakie jakieś cechy charakteru zjadła wiewiórka i biega po parku, do dziś z tymi opisami. Mogę śmiało napisać, że zabrakło im witaminy c, bo stracili na swojej wyrazistości i są taką mdłą mamałygą, która tworzy sklepek słów, byle było. Czy tak powinna wyglądać, książka typu fantasy? Zdecydowanie nie. Jest to przerażające, bo zarazem udowadnia, że pisać każdy może i jak chce... Nie zastaniesz w tej książce, sporej ilości krwi. Za to, ogromną ilość postaci bez polotu i witamin na stanie. Mało rozwinięty świat, mało wszystkiego. Aż po pewnym czasie, stracisz cierpliwość do tej książki i w połowie książki, wyrzucisz ją za okno. Jedynym plusem tej książki jest okładka, bo genialna! Reszta, spalona na panewce. Gniotek roku. Ocena 3/10.





Prześlij komentarz

0 Komentarze