Dwie twarze. Życie prywatne morderców z Auschwitz.






    Nadal, zaczytując się w literaturze obozowej, sięgam chętnie po kolejne tytuły. Jednym z takich tytułów, dotyczącym tematyki obozowej, a zarazem który lekko się czytało, była książka „Dwie twarze. Życie morderców z Auschwitz". Którą napisała Nina Majewska Brown, czytałam wcześniej inną jej książkę, była to porażka. Więc trochę sceptycznie podchodziła do tej książki, nie będę ukrywać. 







Ann, żona esesmana, która właśnie przeprowadziła się z dziećmi do Auschwitz, nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jest przerażona, bo jeszcze nigdy nie widziała ukochanego Hansa tak zmęczonego. Nabiera przekonania, że jego praca musi być naprawdę ciężka i wyczerpująca, bo mąż stał się bardzo nerwowy. Najbardziej jednak martwi ją to, że nie chce powiedzieć, czym się zajmuje, co budzi w niej jeszcze większy niepokój. Ann nie ma wątpliwości, że ciągłe przebywanie z tymi kryminalistami w pasiakach odbija się na jego zdrowiu.

Po morderczej pracy w obozie Auschwitz esesmani wracali do swoich domów prosto w ramiona stęsknionych żon i dzieci. Tuż za obozowymi drutami uprawiali róże i hodowali króliki, a w ogródkach radośnie poszczekiwały psy.

O ich wygodę dbali więźniowie oraz zmuszona do pracy okoliczna ludność. Pili w pobliskiej kantynie, chodzili do burdelu, wyjeżdżali na urlopy i zakochiwali się w okolicznych dziewczynach. Niektórym życie tutaj tak przypadło do gustu, że nie chcieli opuszczać Auschwitz, a co niektórzy nawet po wojnie tu wracali.








    Mało co na mnie robi wrażenie, zresztą czy obóz Auschwitz, ma jakąś dla mnie tajemnicę? Raczej już nie, jedynie to jak tam jest. Bo tyle, co przeczytałam książek, na ten temat. Wystarczy. Co do samej książki, ukazuje dwie skrajności. W jakiej oficerowie gestapo żyli, za drutami zabijali więźniów. Gdzie czasem potrafili, ich swoim własnym butem udusić. Opuszczając ogrodzenie obozu, trafiali do domu, byli kochanymi ojcami i mężami. Takie dwie skrajności, które mocno kontrastowały. I nie raz, by nie oszaleć zaczynali pić do oporu albo ćpać. Ale to nie ta historia, wywołała na mnie ogromne wrażenie. Bo nie była ona niczym odkrywczym dla mnie. 








   Odkrywcze i najciekawszą, częścią w całej książce, były ciekawostki zebrane przez autorkę. Które zaspokajają naszą ciekawość, a zarazem pobudzają do dalszego czytania. I tutaj, wielkie brawa dla autorki, bo dała w środku te ciekawostki. Mamy tutaj fakty, które nie pojawiły się w żadnej ze współczesnych książek, dotyczących literatury obozowej. Mamy tutaj masę fotografii, archiwalnych dokumentów i wielu interesujących okazów. 

Całą książkę, czytałam na raz. Bardzo lekka, historia ukryta skrzętnie w tej książce, typowa dla wspomnień więźniów obozu. Nie wywarła na mnie wrażenia sporego. Ocena 7/10


Prześlij komentarz

7 Komentarze

  1. Książka nie dla mnie, unikam tematyki obozowej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa książka, okładka przykuwa uwagę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie ciągnie mnie do takich książek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie książki z wątkiem historycznym z czasów II wojny światowej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nie jestem miłośniczka takich ksiazke. Raczej nie skusiłabym się na nią. Ale fajny post.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, to właśnie ten gatunek, który kocham najbardziej. Uwielbiam takie historie z wojną czy obozami w tle, a nawet nie tylko w tle, a jako główny wątek. Muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja przyznaje, że nie przepadam za książkami poruszającymi ten temat...jakoś nie potrafię się przełamać...

    OdpowiedzUsuń

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.