Od zawsze, zastanawiałam się nad fenomenem, jednego z pisarzy. Mam na myśli Nicholasa Sparksa, nie czytałam jego nic wcześniej i nie wiedziałam, nad czym te zachwyty. Wiele razy, chciałam kupić jego książkę, zapominałam. Aż do czasu, gdy odkupując książki obozowe, tknęło mnie, by kupić jego książkę. Kupiłam sobie „We dwoje” i cała uchachana, szczęśliwa, przysiadłam do niej. Dwadzieścia stron przeczytałam tej książki i spałam. Na drugi dzień, zrzuciłam to na winę zmęczenia, przecież to się zdarza. A szczególnie, gdy prowadzi się bardzo intensywny tryb życia. Więc co zrobiłam? Zabrałam się za nią ponownie, udało mi się przeczytać niespełna sto pięćdziesiąt stron książki, czytałam tyle stron ponad dwie godziny. Książka „We dwoje” szło mi jak wyciąganie tasiemca wykałaczką... Ale żeby nie było, że się czepiam, zacznę od początku.
Mamy tutaj narrację prowadzoną ze strony faceta. To on nam opowiada tę historię, pracuje i ma się dobrze. Jego żona, pragnie dziecka i mu oznajmia, że odstawia tabletki antykoncepcyjne, więc on myśli, że zaciąży za jakieś x czasu. Zaskakuje od razu, jego żona zostanie z dzieckiem w domu. I niech on pracuje, podział ról jest. Aż do czasu, gdy ich dziecko podrasta i ona znajduje pracę, szczególnie że u znienawidzonego gościa przez niego. Zanim do tej pracy uda się, wydaje setki dolarów na ubrania, kosmetyczki i fryzjerów. Ona uważa, że nie powinien się kłócić z nią o pieniądze, bo dla niej to się nie liczy. Bo ona na pieniądze nie patrzy i nie lubi tego tematu. Nie oszukujmy się, nie lubi gadać na ten temat. Łatwiej przepuścić czyjeś pieniądze, szczególnie że mąż nie zabrał jej karty kredytowej. A mógł to zrobić, gdy się zwolnił z pracy i postanowił założyć swoją firmę. Musieli, przez co zrezygnować z gosposi, bo jego żona nie będzie po nim sprzątać itp. Jeszcze do tego, ona chce spełniać się zawodowo i on musi opiekować się dzieckiem.
I wiesz co? Czytałam i nie wierzyłam w to co czytam, bo pierw jedno i drugie przyzwyczajone, że ktoś sprząta po nich. Później wojna, bo przecież ani jedno ani drugie nie chce sprzątać toalety, czy kuchni. Dlaczego? Dla mnie to jawny akt lenistwa. Nie sprzątasz, nie używasz, proste.
Kolejna sprawa, opieka nad dzieckiem. Ojciec przyzwyczajony, że to żona się córką opiekuje, dopiero jak ona idzie do pracy, część obowiązków spada na niego. I wielkie zdziwienie, że dziecku trzeba zagospodarować czas i się nim zając. Ogólnie, miałam wrażenie, że główny bohater to ciemiężny ojciec, który ma wszystko na swoich barkach i by jemu współczuć. Ale czego współczuć? Bo nie rozumiem, tego, że za chwilę zostanie z dzieckiem? Bo żona puści go kantem? To taki klasyk. Ja jestem niewinny, pracuję, wypruwam sobie żyły. A ona to ta zła, taka suka i tak dalej...
Szczerze? Pośrodku wina zawsze się znajduje. Nie da się ratować zwiędłego związku, ciążą na siłę, ani przeciąganiem liny na drugą stronę...
Ogólnie, może i pomysł fajny, dla kogoś innego. Szczególnie dla osób, które lubują się w książkach mało wyszukanych. A także takich, gdzie uwielbiają facetom współczuć. Mnie ich żal nie jest, sprzątać każdy musi i robić swoje musi. Mamy równouprawnienie i koniec kropka. Książka z tego typu, że to jest gniot nad gnioty. Nie polecam, bo to jest książka jak za karę. I książka ląduje w śmieciach, wstyd ją oddać komuś. Ocena 2/10.
4 Komentarze
Ja też nie mogę zrozumieć fenomenu pisarza. Czytałam jakieś jego książki i one zazwyczaj są bardzo płytkie, bohaterowie nie są zarysowani, jakoś nie mogę się w tych pozycjach odnaleźć.
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek tego autora i za każdym razem (mimo że to nie jest mój ulubiony gatunek książek) byłam zadowolona z lektury :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wiele opinii na temat tego autora. Sama jeszcze nie spotkałam się z jego książkami
OdpowiedzUsuńCzytałam i jakoś nie odebrałam aż tak tej książki jak piszesz :) Wydaje mi się, że Sparksa trzeba po prostu lubić.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.