Skłamała bym pisząc, ze kupiłam tą książkę za grosze. Bo to nie prawda, kolejny raz, dałam za książkę ponad stówkę. I stwierdzam, nie żałuję! Wcale a wcale! Jak wiadomo, książka „Kukiełki doktora Mengele” jest rozchwytywana. Ciężko ją znaleźć, ale jak sie chce, uda się. Pisałam do wydawnictwa, nie planują wznowień. Antykwariaty? Raz na jakiś czas, dzwoniłam do paru w całym kraju i pytałam czy mają. Gdy już straciłam wiarę, że tą książkę znajdę, znalazłam! Zastanawiałam się tylko pięć minut, czy ją kupić. Kupiłam, swoje na półce przeleżała i żaluję, że tak późno się za nią zabrałam. Dlaczego? Może, dlatego że jest to kawał dobrej lektury. Dla wytrawnego czytacza, literatury obozowej, będzie to złota wisienka na torcie. Bo po pierwsze, przytacza całą historię naszych karłów. Także to jak i ska wywodzi się choroba karłowatości. A także, dlaczego oni zyli tam i jak żyli. Bo to jest akurat dość ciekawe. Mieli prócz siebie, dwójkę rodzeństwa, które urodziło się wpełni normalnych rozmiarów. Sara, ich siostra, pomagała im podczas występów. Zaś ich brat, poszedł w świat, czego żałował…
Wstrząsający dokument o życiu pewnej utalentowanej artystycznie żydowskiej rodziny, w której siedmioro z dziesięciorga rodzeństwa urodziło się jako karły. W 1944 roku wraz z innymi mieszkańcami rodzinnej wioski w Transylwanii zostali deportowani do KL Auschwitz. Ovitzowie uniknęli śmierci, gdyż z powodu swego kalectwa stanowili ciekawy obiekt badań dla słynnego "Anioła Śmierci" - doktora Mengele. Nieustannie byli poddawani testom i eksperymentom medycznym oraz pokazywani kolejnym grupom dostojników hitlerowskich jako przykład degeneracji rasy żydowskiej. Po wyzwoleniu obozu wrócili w rodzinne strony, skąd jednak kilka lat później wyjechali do Izraela. Opisując ich niezwykłe losy, autorzy książki ukazali kulisy hitlerowskiej machiny śmierci, a także niezmienne fakty związane z funkcjonowaniem obozu Auschwitz. Na podstawie materiałów archiwalnych oraz rozmów z Perlą Ovizt (ostatnim żyjącym członkiem rodziny) i byłym więźniem Oświęcimia napisali pasjonującą książkę, która zainteresuje nie tylko miłośników historii.
Jeżeli tego nie wiesz, zarabiali oni na życie występując na scenie. Pierw zapoczątkował to ich ojciec, występując na weselech, zabawaiając państwa młodych i ich biesiadników. Co wychodziło mu doskonale. Nasi karłowie, uwielbiali występować, mieli głos jak dzwon. Uwielbiali się pokazywać, by ludzie na nich patrzeli i wyglądać pięknie. Chociaż, dużego wzrostu nie mieli. Trafili do obozu Aschwitz, gdzie Joseph Mengele, zabrał ich ze sobą. Ale nim to się stało, udało im się uratować parę ludzkich istnień. Któś podał się za ich rodzinę, co też przeszło. Sam Mengele, był zainteresowany faktem, że ich „rodzeństwo” jest normalnych rozmiarów i jak to możliwe. Przybywając do obozu, ludzie zazwyczaj mieli golone włosy. Zabierano im ich odzienie wierzchne. A także, pozbawiano ich wszelkiej godności. Naszym bohaterom, tak nie zrobiono, mogli zachować swoje stroje i tak samo, swoje bujne włosy. A kobiety, mogły się malować…
Podczas czytania, rodziło się we mnie jedno pytanie, dlaczego ta książka, jest tak bardzo rozchwytywana. Po jej przeczytaniu, poznałam odpowiedź. Bo tu nie chodzi, że nie ma wznowień. Pewnie jakieś kiedyś się pojawi. Ale ta książka, obala pewne mity i pokazuje, co ludzie poprzekręcali. To że z Mengele, robi się najgorszego itp. to już standard. Eksperymentował bo mógł. Ale i też, czasem ściągał tą maskę okrutnego sadysty, wręczając czasem komuś prezent. A także, pokazuję do czego był zdolny, gdy ktoś zabrał jego „własność”, zresztą jest tutaj pokazane, wielokrotnie jak do tego dochodziło. Rodzeństwo jego się bało, czy słusznie? Tak. Bo miał, swego rodzaju władzę. Ale i wiedzieli, jak jego ugłaskać. Wielu „świadków” ich pobytu w obozie, twierdziło że Mengele, znęcał się nad nimi itp. Czy to prawda? Wątpię. Bo jeżeli już miał to robić to nie na oczach wszystkich. Był wyrachowany, ale i wiedział, jak stronić emocje i jak się zachować. Wolał bić słowami, chłodnymi niczym bicz, niż rękami. On to robił u siebie w swoim gabinecie… Rodzeństwo, było nazywane siedmioma klasnoludkami. Bo takie słuszne skojarzenie przychodzi na myśl. Przeżyli te piekło. Ta książka to piękne, uzupełnienie luk, które mamy, czytając inne książki. Pełna emocji. Znajdziemy w niej sporo zdjęć. I nie da jej się przeczytać na raz, ani na sześc razy. Warto czytać ją powoli, by poznać dogłębnie tą historię. A także, pewien absurd…
4 Komentarze
Może uda mi się chociaż przeczytać, ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńBardzo interesuje mnie literatura wojenna i obozowa. Tę książkę mam na liście, jednak teraz nie wiem, czy uda mi się ją dostać i przeczytać. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy jest w naszej bibliotece. Wtedy sama bym sprawdziła, co i jak.
OdpowiedzUsuńTego typu lektury z jednej strony pokazują wydarzenia historyczne, z drugiej obnażają pewne szersze mechanizmy. Mengele to w sumie jedno z najbardziej znanych nazwisk sadystów. Ostatnio czytałam "Płuczki" które pokazują jeszcze inne zjawisko związane z holocaustem. Jeśli nie czytałaś, to bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.