Coś pięknego. Coś lekkiego i zarazem kobiecego? Nie zawsze taka kombinacja się udaje. I nie każdy, autor czy autorka, potrafi podołać tematowi. Szczególnie gdy chodzi o literaturę kobiecą i opowiedzieć pięknie o miłości. Tak by nie było ckliwie, tandetnie i na jedno kopytko. Karen Swan, autorka najnowszej książki „Miłość u Tiffanego”, gdzie się lekko rozpisała. Bo mamy powieść, rozgrywająca się na niecałych pięćset pięćdziesięciu stronach! Lekki grubasek z książki, ale wart poznania! Przy tej książce, warto zaparzyć sobie ogromną ilość herbaty, przygotować paczkę chusteczek, a także wolny wieczór, jeden lub dwa. Wszystko zależy, jak bardzo nas wciągnie ta powieść. Będziemy podróżować i to sporo. Wejdziemy w świat mody, gdzie początek będzie dziwny, a zarazem inny, niż by się zakładało. Nawet jeżeli, nie znasz się na markach odzieży czy obuwia, szybko nadrobisz i poznać, czym co się różni.
Główną bohaterką jest Cassie, dziewczyna trzydziestoletnia. Szczęśliwa mężatka od dziesięciu lat. Poznajemy ją, akurat wtedy, gdy mają z mężem świętować swoją dziesiątą rocznicę ślubu. Towarzyszą jej, trzy najważniejsze przyjaciółki. Każda z innego zakątka świata. Kelly, mieszka w Nowym Jorku. Anouk mieszka w Paryżu. Suzy, zaś w Londynie.
Tak niefortunnie się dzieje, że podczas poszukiwań Cassie, gdzie chce zapytać się o radę Wiz, swojej „przyjaciółki". Usłyszy coś, czego nie powinna usłyszeć, albo dowiedzieć się znacznie szybciej. Otóż Wiz ma syna czterolatka, którego wychowuje sama. Mąż się z nią rozwiódł i wszyscy jej współczują. Na jaw, podczas tej krótkiej rozmowy wychodzi, że maż Cassie, miał romans z jej „przyjaciółką” i jest ojcem tego malucha. Dziewczyna, niczym zombie podąża do przyjaciółek i opowiada co się stało. Bez chwili wahania, pakują ją, wykupują bilet do Nowego Jorku i jedzie do Kelly. To ta chwila, gdzie każda z nich, przez cztery miesiące, będzie się opiekować Cassie. A sama bohaterka, będzie poszukiwać swojego własnego ja. Będzie zmieniać się niczym kameleon. Imprezować. Łamać męskie serca, a także, znajdzie się na bilbordach. Jak to tego dojdzie? No cóż, Cassie, nie jedną osobę zaskoczy. Sama siebie będzie zaskakiwać, a także, tajemnicze listy, sporządzone z zabytkami do obejrzenia przez Hennrego (brat Suzy), pomogą poznać jej dany kraj.
Będziemy z nią i z nimi, sporo podróżować. Poznamy najważniejsze zabytki, a także, zobaczymy, co wyjdzie z tej metamorfozy. Gdzie z brzydkiego kaczątka, wyłoni się kobieta o tysiącu lub milionie twarzy. Pozna wielu życzliwych ludzi. Pomoże bezinteresownie. Ale czy to wystarczy w świecie mody?
Wiele odpowiedzi, wiele pytań. Ale jedno jest pewne, warta przeczytania książka. Szczególnie że to jest literatura kobieca, mająca ogromny potencjał i który został wykorzystany do maksimum. Nie ma tu miejsca, na tandetne miłostki. Będziesz kibicować głośno Cassie, bo nie raz stanie oko w oko, z kimś, kto jej nadepnie na odcisk. A także, będziesz pragnąć, poznać to zakończenie, które nie jest jednoznaczne i nie do przewidzenia. Bo autorka, umiejętnie żongluje faktami, skutecznie wyprowadzając nas w przysłowiowe maliny. Przepiękna, magiczna, dodająca otuchy i rozgrzeje serducho, każdej kobiety. Ale co z tym ma wspólnego Tiffany? Bardzo dużo. By poznać rozwiązanie, trzeba ją koniecznie przeczytać!
3 Komentarze
Kojarzę tę książkę, ale jeszcze nie miałam okazji się z nią zapoznać.
OdpowiedzUsuńOj to nie moje książkowe klimaty, zdecydowanie większość tego, po co sięgam to literatura faktu ;)
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam :) bo już dawno nie miałam niczego takiego, żeby mieć przy sobie przygotowaną paczkę chusteczek w trakcie czytania, a szybko się wzruszam ;)
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.