Są takie historie, przez które, gęsia skórka na całym ciele się tworzy. A zarazem, przerażają swoją brutalnością. I zaskakują za każdym razem, gdy sięgamy po literaturę obozową. W literaturze obozowej siedzę bardzo długo. Zresztą, będzie o tym osobny wpis, który mam nadzieję, pojawi się w tym tygodniu.
I gdy tylko, myślę, że wiem wszystko, wchodzi Nina Majewska Brown i wyciąga asa z rękawa. Tym ukrytym asem jest jej ostatnia książka „Ostatnia „więźniarka” Auschwitz". Książka, która dotyka bardzo. Pozostawia przez chwilę, pustkę emocjonalną i by po chwili wróciła ze zdwojoną siłą. Najgorsze bestie? To zdecydowanie ludzie i ta książka udowadnia nam to. Jeżeli, tak samo, jak ja, uważasz, że wiesz wiele na temat obozów to wierz mi, nie jest tak. Mnie ta książka zaskoczyła, a zarazem pokazała inną całkiem stronę. Czego po niej, można się spodziewać? Na pewno, pełnych i niesamowitych zwrotów akcji. A także, cennej lekcji historii, której ci nikt nie opowie. Musisz ją przeczytać i poznać. A na sam koniec, pojechać i zobaczyć Auschwitz. Pierwszy albo kolejny raz, tyle że tym razem, innym okiem...
Może cofnijmy się do początku. Gdzie poznajemy, przepiękna i urokliwą Mimi. Mieszkająca na stałe we Francji. Ale rodzina, postanawia by pojechała do rodziny, zamieszkującej Warszawę. Jedzie z nią, jej krewna, tak by było im raźniej. Pech chce, że zastaje je wojna. Gdzie wojska niemieckie wdzierają się na ziemie polskie i zaczynają swoją okupację. I zaczynają swój siać ideologiczny ferment. Obie kobiety są przerażone. A zarazem, nie wiedzą, czy uda im się powrócić do domu. Do rodzin. I do dzieci...
No nie wrócą, bo jak? Kolej zamknięta. I zaczyna się cicha walka z okupantem. Mimi, zostaje włączona do roznoszenia ulotek. I przekazywania wiadomości, gdzie musi odbierać je z danego miejsca. Niestety, wpada w zasadzkę i tak samo w ręce nazistów. Bo ktoś doniósł i zamiast dotrzeć do mieszkania i zanieść „przesyłkę". Zastaje adresata i nazistów. Z tamtą, jest bardzo krótka droga do Pawiaka. Gdzie jej wuj, codziennie prosi by ją wypuścili. Spełnia ich żądania. Płaci i cholera wie co jeszcze. Jak odwdzięczają mu się? Zsyłką do obozu. Przerażające, jak można wykorzystać człowieka i zarazem, jak łatwo „pozbyć” się jego...
Mimi w Pawiaku nie ma łatwo. Ciągłe przesłuchania. Bicie. Obietnice bez pokrycia. I co gorsze, na samym końcu wywożą ją do obozu.
Auschwitz. Pawiak. Majdanek. Ravensbrück. Buchenwald. Mauthausen. Tylko tylko albo aż tyle. Każde z tych miejsc, naznaczone śmiercią i krwią niewinnych ludzi. Ale w tym całym źle, zdarzały się chwile dobra. Bo jak nazwać poznanie się Mimi i Józefa. Ona, z Pawiaka, wędrująca po trzech obozach. Ona zaś, przeżył tylko, albo aż Auschwitz. Każdy z tych obozów, pozostawił na nich piętno. Spore skrzywienie w psychice. I do ostatnich dni, towarzyszyły im te okrutne wspomnienia.
Wiele osób, nie zna historii. A także, jak to się zaczęło i tutaj wielkie brawa dla autorki. Bo to jak opisała, wejście wojsk wroga i chwila po chwili, jak to wyglądało. Należy jej się ukłon. A także, za to, że na każdej stronie, mamy odsyłacz na samym dole i możemy, zagłębić się jeszcze bardziej w tą historię. Poznać, co nam zostaje pokazane. I co także, ułatwia czytanie. Bo nic nie wnerwia tak, jak szukanie na samym końcu przypisów. Tutaj tego nie ma!
Całe wydanie wzbogacone w ogromną ilość zdjęć. Możemy dogłębnie poznać naszych bohaterów. Wszystko dzięki Annie Mari, która opowiedziała tę całą historię. Historię jej rodziców, którzy jako jedni z pierwszych, broniło pozostałego mienia przez rozkradnięciem. I dbali, by ta historia pozostała żywa nadal.
Jest to ta historia, która powoduje ciarki na całym ciele. I przerażenie, bo jak to byli więźniowie obozów, mają zamieszkać w miejscu, gdzie tyle osób straciło życie. Mimi i Józef, mieszkali w Auschwitz. Podejrzewam, że ta historia, nie byłaby bardzo długo usłyszana, gdyby nie Nina Majewska Brown. Która wzięła się za nią, opowiedziała ją, przepięknie! I skłoni nas do refleksji, chwili melancholii i zarazem, spowoduje, że inaczej spojrzymy na ten obóz. Kto wie, może i spojrzymy w te samo miejsce, gdzie rodziło się dziecko Mimi i Józefa. Przepiękna i potrzebna książka! Musicie ją przeczytać!
2 Komentarze
Ja nie czytam tego typu książek, zdecydowanie nie lubię obozów i tych strasznych rzeczy. Może kiedyś się skuszę, bo piękna jest ta twoja opinia :)
OdpowiedzUsuńOstatnio wychodzi dużo książek o tematyce Auschwitz, nie wiadomo na co się zdecydować.. Ale Ostatnią Więźniarkę mam w planach.
OdpowiedzUsuńChcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.