Top najważniejszych książek obozowych. I historia moja, jak to się zaczeło...

 



    Długo to we mnie kiełkowało: jak ugryźć temat najlepszych książek obozowych? Bo raz, że tematyka nie jest prosta, a dwa, że temat jest dość delikatny, więc gdzieś tą równowagę trzeba było znaleźć. Na koncie mam około stu przeczytanych książek obozowych. O wielu nawet nie pisałam na blogu, bo nie były tego warte. Albo były dobre, tylko że autorzy przedstawiający książki typu literatura faktu, czasem zachowują się jak wojownicy w piaskownicy. Na siłę próbują udowodnić swoją rację, którą zostawili w toalecie. Moja lista jest subiektywna – pokazuję i przytaczam tylko te książki, które uważam za warte uwagi. Bo Auschwitz nie ma już przede mną żadnych tajemnic. Tylko przydałoby się pojechać i zobaczyć nareszcie ten obóz. 





    Cała moja przygoda z literaturą obozową zaczęła się od wizyty w Muzeum Stutthof w Sztutowie. Był to obóz, do którego pierwszy transport zawitał już drugiego września trzydziestego dziewiątego roku. Obóz, który jest mały, ale jakże ważny. Pomimo tego, że większość rzeczy została tam zrównana z ziemią, to zachowało się kilka baraków, które robią wrażenie. Ale największe – robi przeszklona witryna, którą widać zaraz po tym, jak przekroczymy bramę obozową. Za nią ujrzymy buty dorosłych, a także buciki dziecięce. Później zaczęłam zgłębiać temat, i tak też pierwszą książką obozową, jaką przeczytałam była "Numery mówią". Książka mocna i jak na pierwszy raz, długo ją czytałam. Nie dość, że wywarła na mnie piorunujące i lekko dołujące wrażenie, to przecież o takiej historii w szkołach się nie mówi. Bo i po co? Przecież uczniowie zaczną zadawać niewygodne pytania. A nauczyciele historii najchętniej uczą nas o Egipcie czy Starożytnym Rzymie. Wojna? Ten temat został tylko leciuśko liźnięty. Jeżeli chcesz się czegoś dowiedzieć, musisz sam(a) zgłębić temat. Rzeczą drugorzędną są biblioteki, w których nie ma wartościowych książek (jakby co, mam na myśli te szkolne). Znajdziemy w nich lektury szkolne i jakieś klasyki. Ale obozówki? A po co to komu? No właśnie, mnie potrzebne. I tak zaczęłam sobie szukać tych książek po antykwariatach albo kogoś, kto mógłby je pożyczyć. 





    Kolejną książką, jaką przeczytałam i miałam (tak, miałam, bo mi ją ktoś brutalnie pisząc zajebał) była książka "Byłem numerem... Historie z Auschwitz". Kolejna mocna książka, która daje do myślenia i powoduje, że chcesz więcej. Bo przecież tych historii musiało być więcej. I było! 

Tylko, że książki dotyczące tematyki obozowej i wojennej ciężko było dorwać. A jak już się znalazło, to albo trzeba było czytać je ultra delikatnie, bo się rozpadały, albo były tak rozwalone, że trzeba było szukać samemu, która strona kolejna.

Aktualnie mamy wielki szał na punkcie historii, szczególnie tej obozowej i wojennej. Cieszy mnie to! Wiele książek, którym nie było dane doczekać wznowień, teraz wydają wydawnictwa! Będziemy mogli poznać ten głos, który dawno został zapomniany. Wiele osób bojkotuje książki dotyczące tylko jednego bohatera. Zwane są żartobliwie popowo obozowymi. Nazwa śmieszna. Tylko, czy ten bojkot słuszny? Nie, nie jest słuszny. Dlaczego? Bo zazwyczaj książki z literatury faktu skupiają się na relacji więźniów. Dają im głos. A autorzy książek popowo obozowych wprowadzają inny wymiar i inaczej ukazują nam niektórych bohaterów. O wielu z nich byśmy nie usłyszeli, jak na przykład o Stanisławie Leszczyńskiej, akuszerce z KL Auschwitz-Birkenau, czy o Helene Hannemann. To są właśnie Ci cisi bohaterowie, którzy dodawali innym skrzydeł, pomimo okrucieństwa, panującego wokół nich. 

Dlatego też postanowiłam ten wpis zacząć, tak porządnie, od tych popowo obozowych, które owiane są najgorszą sławą. Chociaż, z drugiej strony… Kim trzeba być, by nie znać książki, a się o niej wypowiadać? Zdecydowanie skończonym egoistą, widzącym czubek swojego nosa. 





    Pierwszą z nich jest jedna z najpiękniejszych i najwspanialszych książek, jakie było mi dane czytać. A mam tu na myśli "Kołysankę z Auschwitz" i naszą cichą bohaterkę Helene Hannemann. Mario Escobar przepięknie ujął ten temat, a także stworzył niezwykły wachlarz emocjonalny. Dlatego, podczas jej czytania, potrzebne jest duże opakowanie chusteczek. Książkę czytałam cztery razy i za każdym – równie mocno chwyta mnie za serducho. Helene to kobieta, która nie musiała iść do obozu. Ale poszła. Dlaczego? Bo jej dzieci i mąż musieli tam zamieszkać. 






    Kolejna książka, którą trzeba przeczytać, jest dedykowana dzieciom. Bo przecież dzieci też trzeba oswoić jakoś z tematyką wojenną. "Lalkarz z Krakowa" to książka, która pokazuje, że magia, cuda i fantastyka nie mają granic. Autorka dała ogromny popis swego warsztatu, a jej rozeznanie w temacie zasługuje na ogromne oklaski. Dlaczego? Bo nim usiadła do pisania tej książki, zatrudniła się jako wolontariusz w obozie Auschwitz i chłonęła ten klimat i wiedzę, jaką mogła pozyskać. Co z tego wynikło? Niesamowita książka o niesamowitym charakterze i, co najlepsze – wiele miejsc opisywanych w książce, istnieje naprawdę. Skoro już jesteśmy przy literaturze dziecięcej, warto wspomnieć o "Listach w butelce. Opowieść o Irenie Sendlerowej" – książce dedykowanej dzieciom powyżej siódmego roku życia. W prosty i przyjazny sposób opowiada o wojnie, a także o tym, jak działała i pomagała Irena – kobieta o wielkim sercu i wielkiej odwadze. 

Więc… dosyć tego lekkiego, czas przejść do mocniejszych klimatów, gdzie nie raz powiesz siarczyste “kurwa mać” albo i coś gorszego! Lepiej przekląć niż siedzieć cicho. Zacznijmy może od literatury obozowej, ale nadal skupiającej się na dzieciach. "Dzieci z Pawiaka" to książka autorstwa Sylwii Winnik, która zasługuje na uwagę. Dlaczego? Bo dzieci także były przetrzymywane na Pawiaku i warto poznać ich punkt widzenia, i jak to wyglądało. Nie jest to bardzo brutalna książka, okrucieństwo jest wyważone. Mocniejszą zaś, zdecydowanie jest "Brunatna kołysanka". Porusza temat dziecięcych wywozów do rodzin aryjskich. Opisuje całą procedurę, a także ośrodki i jak to wyglądało. A także, co się działo z tymi dziećmi, gdy zostały odnalezione. Przerażające jest to, że te dzieci nie chciały wracać. A z drugiej strony, do czego miały wracać, skoro wszystko zostało zniszczone? Rodzice szukający dzieci z duszą na ramieniu, pragnący ich powrotu do domu, cieszący się, że je znaleziono... A tu obojętność. Z jednej skrajności w drugą.

Jedną z najbardziej, ale to najbardziej wyczerpujących książek, poruszających tematykę dziecięcą była i jest "Dziecięcy płacz". Przed tą książką nie ma żadnych tajemnic. Wszystko w niej zostało opisane. A nawet więcej. Bardzo mocna. A zarazem taka, którą chce się odłożyć, ale i poznać jej zakończenie. 

Każda z tych trzech książek rzuca inne światło. Każda ma inny ton, ale i dotyka delikatnego tematu, jakim są dzieci. Najbardziej ucierpiały w całej tej wojnie i zostało to z nimi do końca…






    Podążając dalszym tropem, a raczej szukając tropu najbardziej znanego lekarza… Tak, tak właśnie, mam na myśli Mengelego, który nie tylko zyskał miano największego zbrodniarza, ale i szalenie przystojnego, choć najokrutniejszego  z obecnych w obozie medyków. Zasłynął swoim upodobaniem do bliźniąt. Jak to? Szerzej i bliżej można poznać go w biografii "Mengele. Anioł Śmierci z Auschwitz zdemaskowany", gdzie zrozumiemy, skąd wzięła się jego fascynacja bliźniętami. Oczywiście nie spoczął na laurach i gdy tylko do obozu przybyły karły, których historia została opisana w dokumencie "Kukiełki doktora Mengele", z przyjemnością wziął je pod swoje skrzydła. Jeżeli nie znasz tej historii, to warto ją poznać. Książka zasługuje na szczególną uwagę, bo nie tylko pokazuje z innej strony Mengelego, ale także to, jak rodzina karłów widziała ich i to wszystko. Dobra lektura, ale nie za mocna. Na dokładkę trzeba poznać i przeczytać "Spowiedź doktora Mengele". Wszystko po to, by samemu przekonać się, co miał do powiedzenia podczas swoich ostatnich lat życia, gdzie jako zbieg żył w Argentynie i wiódł dostatnie życie, lecz w samotności...





    Skoro jesteśmy już przy eksperymentach… Jedną z takich bardziej mocnych i ukazujących okrucieństwo "medyków" jest książka "Kobiety z bloku 10". Doczekała się wznowienia i pokazuje skalę okrucieństw stosowanych na kobietach. Wszystko w imię tego, by nie mogły się rozmnażać. Cała masa testów odbywała się w niehumanitarnych warunkach, ale i także kobiety często były pozbawiane swojej godności. Sprowadzane były do poziomu podłogi. Przerażające.

Jedną z najbardziej zadziwiających książek, która zaskoczy każdego jest “Wiem jak wygląda piekło”. Bo jak to? Być uwięzioną w obozie i nie mieć do swoich oprawców żadnego żalu ani chęci powiedzenia im złego słowa. Zadziwiające i zarazem – prawdziwe. Taka właśnie jest Alina Dąbrowska. Kobieta, która przeszła pięć obozów i ochoczo dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Tym co przeżyła, szczerze i z wielkim sercem – wszystko w rozmowie z Wiktorem Krajewskim. To jedna z tych książek, które zaskoczą swoją pozytywnością, o ile można tu o niej pisać i mówić. Ale z całej książki płynie takie ciepło, że czyta ją się bardzo, ale to bardzo dobrze i na samym końcu zostaniesz z setką pytań.






    I to by było na tyle. Może lista nie jest objętościowo ogromna, ale każda z tych książek pozwoli bardziej zrozumieć te zbrodnie, a także to, co przeżyli ci ludzie i jak byli traktowani. Nie zawsze aż tak źle i nie zawsze tak dobrze, jakby nam się mogło wydawać. Nie tykałam tu książek, poświęconych typowo esesmanom czy gestapo, bo na to przyjdzie jeszcze czas. Mam nadzieję, że po którąś z tych pozycji sięgniesz. Skłoni cię ona do chwili refleksji…



Prześlij komentarz

1 Komentarze

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.