Książki idealne na wakacje!

 




    Lipiec to taki miesiąc, który mija zbyt szybko i zarazem, ukazuje jak szybko czas leci. Nim się obejrzymy, a już dzieciaki będą iść do szkoły. Czy to nie zbyt szybko? No może trochę. Nie oszukujmy się, czas płynie bardzo szybko. Więc przychodzę dziś z poratowaniem tych wakacji i relaksu, odrobiną książek, które warto zabrać ze sobą. I nie ważne, czy w wersji papierowej, czy elektronicznej czytasz, warto poznać każdą z tych pozycji. Dlaczego? Bo mnie urzekły i uwiodły. A zarazem, były to książki naraz. O każdej z nich pisałam, prócz jednej. Dlaczego? Bo to jedna z nowszych pozycji, gdzie nie zdążyłam napisać. Więc dziś nadrobię to troszkę.

    Pewnie nie raz, słyszeliście o książce „To tylko przyjaciel”? Więc i tym razem, usłyszycie to ode mnie. Bo to jedna z tych pozycji, które trzeba koniecznie poznać, przeczytać i na sam koniec, uronić łezkę. O książce pisałam w tym tekście, gdzie obszerniej, możesz poznać moje zdanie. Oczywiście bez spojlerów!
Dlaczego, musisz ją zabrać? I poznać? Bo to ten typ, literatury kobiecej, gdzie ma wszystko co powinna zawierać w sobie, idealnie skrojona książka. Z przesłaniem. Poruszająca. I co najlepsze, był to debiut literacki Abby Jimenez.
Kolejną, pozycją pochodzącą z ubiegłego roku, jest książka Agnieszki Lingas Łoniewskiej „Molly”. Lekka, kobieca książka i uwodząca od pierwszych stron. O której, także pisałam, więc odsyłam do tego wpisu. Naszą tytułową Molly albo się lubi, albo nienawidzi. Uzależnia, uwodzi i kocha się bawić. Książka naraz, nie na więcej. Po paru stronach będziesz marzyć, by poznać jej zakończenie. Które, spowoduje w tobie wiele emocji.
Jedną z takich książek, o której nie zdążyłam jeszcze napisać (co za chwilę, zmienię) w którymś wpisie. Jest najnowsza książka, twórczości Anny Wolf „Ring”. Czyta ją się jednym tchem. Przez całą, dosłownie się płynie i nie wiadomo kiedy, dobrniemy do zakończenia. Jedna z tych książek, które bardzo ciężko odłożyć i zarazem, zapomnieć o nich. Niby literatura kobieca z domieszką erotyzmu, który możemy policzyć na jednej dłoni. Plusem jest dla autorki, że nie skupia się na kobiecej anatomii (inne autorki, tak robią) i idzie dalej. Porywa do tańca i niezapomniany relaks!
No i ostatnia, jakże by mogło zabraknąć, tegorocznego głośnego debiutu Magdaleny Witkiewicz. Czyli „Wizjer”! Mam takie wrażenie, że jak Magda nic nie pisze to cisza. A jak wchodzi to czerwony dywan sami rozkładać muszą, inni autorzy. Nie oszukujmy się, ale jeżeli nie znasz jej warsztatu, musisz poznać. A thriller? To coś nowego, nowe jej wydanie. Które wyszło fantastycznie dobrze i lekko. Na raz przeczytasz. Szerszą opinię o tej książce, poznasz czytając ten wpis.
    No dobra, może to tylko cztery książki, ale jakże dobre i porywające od pierwszych stron. Czasem więcej, nie zawsze znaczy lepiej. Tym razem, postawiłam na minimalizm. To którą, zabierasz na wakacje? Albo może, polecisz mi coś nowego?

Prześlij komentarz

2 Komentarze

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.