Miłość szuka właściciela/ Abby Jimenez

 




    Są debiuty, które zapamięta się na bardzo długo. Jednym z takich, jest ubiegłoroczny, debiut Abby Jimenez, która pokazała, że można więcej. Wystarczy chcieć, o co chodzi? O to, że literatura kobieca zazwyczaj jest płytka jak sadzawka dla żab. Po co, pisać coś złożonego? Skoro, większość myśli, że opisze kobiecą anatomię, trochę dorzucą seksu i mamy bestseler? No cóż, nie. Książka ma relaksować, odrywać nas od codzienności i zarazem, porywać od pierwszych stron. I to właśnie, dostałam, czytając jej debiutancką opowieść. Dla przypomnienia, odsyłam do tego wpisu, gdzie szerzej i dokładniej, przeczytasz o jej książce. Skupię się dziś na jej najświeższym dziecku, nazwanym „Miłość szuka właściciela”. Którą, czytałam i myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, ale jednak udało się. Dlaczego? Może, dlatego że styl Abby jest taki, że zawsze z jakiejś historii wyciśnie znacznie więcej. I tak też, było w wypadku tej książki…









    Pierwsze strony, takie niepozorne. Bo jak to, zaczynają się, dosłownie z grubej rury. Ponownie, spotkamy bohaterów znanych nam z pierwszego tomu. Czyli Kristen, Sloan i reszta. Lecz, ten tom skupia się, wyłącznie na Sloan. Która, pogrążona jest w żałobie, bo jej narzeczony, tuż przed ślubem ginie w wypadku. Będziemy, oglądać ją jak radzi sobie z żałobą, a także, jak walczy z demonami przeszłości. Tylko że los spłata jej małego figla, bo jadąc przez las, spotka psa. Na środku drogi będzie on, gdy tylko się zatrzyma, by uratować zwierzaka, ten wskoczy przez szyberdach i znajdzie się, zaraz tuż obok niej. Gdzie, nie będzie mieć zamiaru, ruszyć się gdzieś dalej, póki nie zabierze Sloan jego. Codziennie, próbowała skontaktować się z jego właścicielem, lecz za każdym razem, telefon miał wyłączony. Więc, postanawia psiaka zatrzymać u siebie. Zabiera do weterynarza, aż jego właściciel odzywa się i tak, zaczyna się cała historia. Gdzie, Sloan od czasu tragicznego wypadku, na chwilę zapomni o swoim bólu i zajmie się czymś innym. W tym wypadku, będzie to opieka nad Truckerem. A także, niewinne pogawędki z jego właścicielem, który przebywa w Australii. Co tam robi? Nie chce zdradzić. Może to i lepiej, wystarczy, że dziewczyna wie, że jest przystojny i zaczyna z nią „lekko” kręcić. Jak to potoczy się dalej?







    No dobra, akurat ten wątek, może być i jest lekko przewidywalny, ale to jest tylko jeden słaby punkt tej powieści. Inne zaskakują, a czasem, wyciskają łzy. Dlatego, paczka chusteczek w pogotowiu, będzie potrzebna! Czyta ją się lekko, ale początek to takie zaskoczenie i pytanie, co tym razem, autorka wymyśliła. Od początku, gra z nami w otwarte karty i tylko, później coraz bardziej każe nam się wspinać pod stromą górę. By zaraz, nas spuścić w przepaść, bez żadnego zabezpieczenia. To właśnie w niej lubię, nigdy nie jest, nic oczywistego. I każda jej historia, będzie i jest niezwykła. I zarazem, inna, niż każda. I tym samym, udowadnia, że da się, pisać ambitniejsze książki, niż sama kobieca anatomia i przewidywalne niczym obsługa cepa. Ocena 9/10.






Prześlij komentarz

3 Komentarze

  1. Nie pamiętam, kiedy jakąś książka wywołała u mnie łzy. Dlatego może się skusze? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozycja nie dla mnie, zupełnie nie moje klimaty czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Patrzę na nią, ale jeszcze nie dojrzałam, żeby po nią sięgnąć :P

    OdpowiedzUsuń

Chcesz skomentować? Super! Chcesz wkleić link? Zastanów się dwa razy, czy sama to też lubisz u siebie? SPAM nie jest mile widziany.